Start reaktora elektrowni w Sendai ma wymiar historyczny.
- Dziś Japonia przypomniała światu, że jest zaangażowana w tworzenie lepszej przyszłości. To ogromnie ważny krok na drodze Japonii do powrotu do energetycznej niezależności, poprawy bilansu handlowego oraz redukcji emisji - skomentowała wydarzenie Agneta Rising dyrektor generalna Światowej Asocjacji Nuklearnej (World Nuclear Association - WNA) odpowiedzialnej za uruchomienie reaktora. Ma on moc 846 MW i może wyprodukować dość prądu na potrzeby 784 tys. ludzi. Przed katastrofalnym trzęsieniem ziemi i wywołanym przez nie tsunami, które wiosną 2011 r. zniszczyło elektrownię atomową w Fukushimie, japońska energetyka bazowała na atomie.
- Polityka energetyczna jest ogromnie ważna dla Japonii, bo wobec wysokich kosztów paliwa organicznego (węgiel , ropa, gaz) energetyka jądrowa stała się podstawowym narzędziem utrzymania niskich cen energii w Japonii. Zatrzymanie reaktorów po awarii w Fukushimie spowodowało gwałtowny wzrost cen gazu ciekłego, pogorszenie bilansu handlowego Japonii z zagranicą i wzrost emisji dwutlenku węgla – przypominał trzy lata temu prof. Andrzej Strupczewski, przewodniczący Komisji Bezpieczeństwa Energetyki Jądrowej Narodowego Centrum Badań Jądrowych.
Od katastrofy koszty produkcji energii rosły. Japonia jest obecnie największym importerem LNG (85 mln ton rocznie) i płaci zań blisko dwa razy więcej niż Europa i czterokrotnie więcej niż USA. Rocznie kraj wydaje na import surowców energetycznych o 30 mld dol. więcej niż przed katastrofą, podała WNA.
W 2013 r za energetyką jądrową opowiedziało się 54 proc. ze 135 wielkich aglomeracji japońskich, w pobliżu których leżą elektrownie atomowe. Tylko 18 proc. było zdecydowanie przeciw. Za powrotem do energetyki jądrowej opowiedział się też wybrany w grudniu 2012 r nowy premier Sindzo Edo. Poprzedni rząd obiecał w ciągu 30 lat odejść od atomu, zamykając lub znacznie ograniczając liczbę reaktorów.