Rząd likwiduje gimnazja

Ośmioletnia szkoła powszechna i czteroletnie liceum – tak będzie wyglądał system oświaty.

Publikacja: 27.06.2016 19:26

Foto: Fotorzepa/Roman Bosiacki

W roku szkolnym 2017/2018 uczniowie nie pójdą już do gimnazjum.

– Obecni piątoklasiści po klasie szóstej zaczną naukę w siódmej klasie szkoły powszechnej – powiedziała Anna Zalewska, minister edukacji narodowej podczas poniedziałkowego podsumowania ogólnopolskiej debaty nad edukacją.

W ramach zapowiadanej przez MEN reformy przewidziano trzyletni okres przejściowy. W tym czasie klasy siódme (odpowiadające obecnie pierwszej klasie gimnazjum) będą mogły znajdować się w budynku gimnazjum albo szkoły podstawowej. Nowa struktura nauczania w pełni ma funkcjonować od roku szkolnego 2022/2023. Składać się ma z ośmioklasowej szkoły powszechnej oraz czteroletniego liceum i pięcioletniego technikum. Szkoła powszechna będzie się składać z dwóch poziomów – podstawowego obejmującego klasy od pierwszej do czwartej oraz gimnazjalnego obejmującego klasy od piątej do ósmej. Takie placówki będą mogły być prowadzone w dwóch lub nawet trzech budynkach. Ważne, żeby najmłodszy uczeń miał blisko do szkoły. To nauczyciel do niego dojedzie.

– Dzieci w dotychczasowej czwartej klasie miały kłopot z przestawieniem się na tory nauczania przedmiotowego. Zostawimy im nauczyciela nauczania początkowego jako wychowawcę, a dodatkowo pojawi się propedeutyka, czyli wstęp do przedmiotów. Dzieci będą jeszcze czuły się bezpiecznie ze swoją panią, przygotowując się do zajęć przedmiotowych – wyjaśniła Anna Zalewska.

Dłuższe liceum

W całej zmianie chodzi przede wszystkim jednak nie o czwartoklasistów, ale o licealistów, którzy – zdaniem Anny Zalewskiej – byli źle przygotowywani do studiów. Jak podkreślała bowiem wielokrotnie minister edukacji, trzyletnie liceum bardziej przypomina kurs przygotowujący do matury niż szkołę.

– Można było wydłużyć liceum do czterech lat, nie likwidując gimnazjów – skomentował Sławomir Broniarz, prezes ZNP.

Po szkole powszechnej uczeń będzie mógł pójść nie tylko do liceum czy technikum, ale też kontynuować naukę w szkole branżowej (trzyletnia pierwszego stopnia i dwuletnia drugiego), która zastąpi zawodówki. Po takiej szkole będzie można zdać maturę i pójść na studia.

Bezkosztowa rewolucja

Zmiana w systemie oświaty ma nie pociągnąć za sobą dodatkowych kosztów.

– Reforma jest tak zaplanowana, żeby wystarczyło pieniędzy, które są w budżecie. To prawie 42 mld zł. Mamy dramatyczny niż demograficzny. Możemy mieć do czynienia z obniżeniem subwencji oświatowej, której wysokość jest zależna od liczby uczniów – powiedziała minister Zalewska.

Szefowa MEN zapewniła, że nowy system edukacji ma doprowadzić do tego, by mimo niżu demograficznego nie trzeba było zwalniać nauczycieli.

– Nie wierzę w to, że likwidacja paru tysięcy gimnazjów nie doprowadzi do zwolnień, i to nie tylko nauczycieli, ale też pracowników administracyjnych. A każde zwolnienie to dramat – mówi Sławomir Broniarz. I dodaje, że zapowiadane przez minister zmiany pociągną za sobą chaos i zupełnie niepotrzebne wydatki. Część szkół trzeba będzie rozbudować, część będzie stała pusta.

Minister Zalewska zapowiedziała również m.in. zmiany w kształceniu i doskonaleniu zawodowym nauczycieli. Pojawi się nowy stopień w ich awansie zawodowym. Jego zdobycie będzie możliwe m.in. po obronie doktoratu.

Opinie

Joanna Kluzik-Rostkowska, była minister edukacji narodowej

Zmiany w edukacji nie powinny polegać na rewolucji, która pociągnie za sobą tylko niepotrzebny chaos. Nie tego potrzebują polscy uczniowie. Jeśli jednak ktoś planuje przeprowadzać tak dużą reformę, najpierw powinien przygotować nową podstawę programową, potem dać wydawcom czas na przygotowanie podręczników, a dopiero w następnej kolejności wprowadzać zmiany. Reforma powinna obejmować dzieci, które jeszcze nie rozpoczęły nauki. Nie rozumiem pośpiechu obecnego rządu. Zapowiadane zmiany to bowiem eksperyment na żywym organizmie. Najbardziej pokrzywdzeni będą obecni piątoklasiści, którzy za dwa lata pójdą do klasy siódmej zamiast do gimnazjum. Nie wiadomo, jak będzie wyglądać ich edukacja i z jakich podręczników będą się uczyć. Nie jest jasne, kto za nie zapłaci – państwo czy rodzice. Co więcej, zapowiadana reforma degraduje system oświaty. Obecnie obowiązkowa edukacja trwa dziewięć lat. Z polskiego systemu edukacji nie wyciekają uczniowie przed ukończeniem 18. roku życia. Po skróceniu etapu edukacji do ośmiu lat może się to zmienić, ze szkodą dla młodych ludzi. Minister Anna Zalewska zapowiedziała także, że przygotuje podstawę programową do godzin wychowawczych, a to przecież nauczyciel, nie minister najlepiej wie, z jakimi problemami borykają się jego wychowankowie. To zbyt daleko posunięty nadzór, a przecież tyle mówiono o zaufaniu do kadry pedagogicznej.

Marek Olszewski, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP

Cieszy nas zapowiedź subwencjonowania edukacji sześciolatków. Wyższe środki przeznaczone na zerówki to dobre posunięcie, oczywiście, jeśli nie zostaną zabrane z innego miejsca systemu edukacji. Cieszy też troska ministerstwa o małe szkoły. Samorządy nie chcą ich likwidować. Czasem po prostu nie starcza środków na ich prowadzenie.

Wydaje się jednak, że zmiany mogłyby zostać przeprowadzone bez likwidacji gimnazjów. Wystarczyłoby zmienić liczbę lat edukacji na poszczególnych jej etapach. Ciężko sobie wyobrazić prowadzenie jednej szkoły w kilku budynkach, często znacznie od siebie oddalonych. Dyrektor takiej placówki będzie miał trudności w zarządzaniu. Część budynków szkolnych będzie też za ciasna do pełnienia nowej roli, inne będą zbyt obszerne. Na przykładzie mojej gminy widzę, że dwie szkoły będę musiał rozbudować. Sześcioletnie mieściły wszystkich, ale ośmiu roczników już nie pomieszczą. Mniejsze budynki zostaną przekształcone w szkoły podstawowe, ale tylko dla czterech pierwszych klas. Będziemy mieli do czynienia z nieprzewidzianymi wydatkami inwestycyjnymi. Środki te można by przeznaczyć na doposażenie szkół i dokształcanie nauczycieli. Słuszność pomysłu ocenią nasi następcy. Gminy zrobią to, co się im każe. Wybudowaliśmy gimnazja, wybudujemy i ośmioklasówki.

Niekorzystną dla uczniów konsekwencją reformy jest to, że będą musieli wcześniej jechać do liceum w mieście lub przeprowadzić się do bursy.

W roku szkolnym 2017/2018 uczniowie nie pójdą już do gimnazjum.

– Obecni piątoklasiści po klasie szóstej zaczną naukę w siódmej klasie szkoły powszechnej – powiedziała Anna Zalewska, minister edukacji narodowej podczas poniedziałkowego podsumowania ogólnopolskiej debaty nad edukacją.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Rośnie lawina skarg kasacyjnych do Naczelnego Sądu Administracyjnego