Zaszkodził jej m.in. wpis na Facebooku, zawierający ustalenia między obiema studentkami. Senackie komisje dyscyplinarne wyższej szkoły w Krakowie uznały, że chodziło o transakcję finansową.
Monika Ł. (dane zmienione) napisała własną pracę egzaminacyjną ocenioną na 4+. Następnie przystąpiła w drugim terminie do egzaminu z tego samego przedmiotu, podając się za studentkę Paulinę S. (dane zmienione) i podpisując arkusz egzaminacyjny jej imieniem i nazwiskiem. Tym razem praca wypadła na 3+. Do oszustwa doszło, mimo że w przeddzień egzaminu dotarł do prodziekana swoisty donos: zawiadomienie e-mailowe, że w następnym dniu może przyjść na egzamin inna osoba niż ta, która ma go zdawać. Do e-maila dołączono kopię wpisu na forum portalu społecznościowego Facebook. Zawierał m.in. informacje o ocenie Moniki Ł. z egzaminu, o warunkach pisania prac i ilości osób, które mają przystąpić do egzaminu.
Wpis internetowy dokumentował zamiar zdawania egzaminu za inną osobę
Senacka komisja dyscyplinarna ds. studentów uznała, że wpis na Facebooku dokumentuje przygotowania do oszustwa. Przypomniała, że w 2014 r. Monika Ł. została uznana za winną podrobienia podpisów dwóch profesorów w indeksie oraz w karcie okresowych osiągnięć studenta. Wymierzono jej wtedy naganę z ostrzeżeniem, a kara nie została dotychczas zatarta. W trakcie postępowania dyscyplinarnego Monika Ł. przyznała się zresztą do napisania pracy za koleżankę, która według jej wyjaśnień znalazła się w trudnej sytuacji i nie mogła się stawić na egzamin.
Odwoławcza komisja dyscyplinarna stwierdziła, że wina studentki nie budzi wątpliwości. Wydruk z Facebooka uznała za wiarygodny, dokumentujący zamiar i przygotowania do zdawania egzaminu za inną osobę. Kara dyscyplinarna wydalenia z uczelni jest więc adekwatna do czynu i skali naruszenia przepisów obowiązujących na uczeni.