Korespondencja z Brukseli

W piątek w Brukseli spotkali się ministrowie spraw zagranicznych państw Sojuszu. Dojechać zdążył, co nie było wcześniej pewne, nowy amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo. Prosto z zaprzysiężenia w Senacie udał się do bazy wojskowej St Andrews, skąd wyleciał do Brukseli. — Żaden inny minister w historii ostatnich lat nie pojechał w podroż zagraniczną w tak ekspresowym tempie — mówił jego rzecznik. To miał być sygnał pokazujący, że administracja Trumpa — czasem oskarżana o brak zainteresowania zapewnieniem bezpieczeństwa w Europie — przywiązuje jednak ogromną wagę do NATO.

Jednym z głównych tematów rozmów była agresywne zachowanie Rosji. Sojusz w ostatnich latach dokonał bezprecedensowego wzmocnienia flanki wschodniej, lokując rotacyjne wielonarodowe siły w Polsce i krajach bałtyckich. prowadzi też regularne patrole przestrzenie powietrznej nad państwami bałtyckim, wzmocnił też swoją obecność na Morzu Czarnym. Ale refleksja Sojuszników jest jednomyślna: to zbyt mało. Dlatego na szczycie NATO 11-12 lipca w Brukseli przywódcy 29 państw mają zdecydować o dalszych środkach. - Ciągle obserwujemy niepokojące zachowanie Rosji. Wojna we wschodniej Ukrainie, poparcie dla reżimu Baszara el-Asada w Syrii, atak w Salisbury, a także próba destabilizacji sytuacji politycznej w państwach NATO poprzez działania hybrydowe - mówił Jens Stoltenberg, sekretarz generalny Sojuszu. Nowe działania NATO mają być przede wszystkim nakierowane na większą mobilność wojska w Europie, czemu towarzyszy plan UE sprawdzenia przepustowości szlaków komunikacyjnych UE z punktu widzenia potrzeb transportu wojskowego. Drugim elementem wzmacniającym możliwości odpowiedzi na ewentualną agresję ze strony Rosji ma być poprawienie przerzutu wojsk i sprzętu przez Atlantyk. Wreszcie trzeci element to lepsza odpowiedź na zagrożenie atakami cybernetycznymi, co jest elementem uprawianej przez Rosję wojny hybrydowej. Na szczycie NATO ma zostać ostatecznie zaakceptowana wstępnie przygotowana decyzja o utworzeniu trzech nowych dowództw. Jedno zajmowałoby się przerzutem wojsk przez Atlantyk, drugie ich przemieszczeniem dalej na wschód, wreszcie trzecie dbałoby o bezpieczeństwo cybernetyczne.

Stoltenberg podkreślał, że trzeba jasno i wprost mówić o zagrożeniach ze strony Rosji, zachować jedność i wzmacnia zdolności obronne. Ale jednocześnie trzeba z Rosją rozmawiać. - Musimy prowadzić dialog. Jest on teraz potrzebny nawet bardziej - powiedział Norweg. Dąży do zwołania Rady NATO-Rosja, idealnie jeszcze przed szczytem Sojuszu.