Inflacja w Polsce miała hamować, a przyspiesza

Inflacja w Polsce przyspieszyła w czerwcu do 3,3 proc. rok do roku z 2,9 proc. w maju. To głównie efekt szybkiego wzrostu cen usług, który jednak w ocenie większości ekonomistów nie utrzyma się długo.

Aktualizacja: 30.06.2020 15:39 Publikacja: 30.06.2020 10:29

Inflacja w Polsce miała hamować, a przyspiesza

Foto: Adobe Stock

Ankietowani przez „Rzeczpospolitą” ekonomiści przeciętnie szacowali, że indeks cen konsumpcyjnych (CPI) - główna miara inflacji w Polsce - wzrósł w czerwcu o 2,9 proc. rok do roku, tak samo jako w maju. Według wstępnego szacunku GUS, opublikowanego we wtorek, wzrost CPI sięgnął jednak 3,3 proc.

W poprzednich miesiącach inflacja konsekwentnie hamowała, przede wszystkim pod wpływem taniejących paliw. W lutym i w marcu, przed wybuchem pandemii, inflacja przewyższała 4,5 proc. rocznie. Tak wysoka była poprzednio jesienią 2011 r.

W poprzednich miesiącach inflacja konsekwentnie hamowała, przede wszystkim pod wpływem taniejących paliw. W lutym i w marcu, przed wybuchem pandemii, inflacja przewyższała 4,5 proc. rocznie. Tak wysoka była poprzednio jesienią 2011 r.

Dlaczego w czerwcu inflacja znów podskoczyła? Z wstępnych – i przez to ograniczonych – danych GUS wynika, że do wzrostu inflacji przyczynił się m.in. wolniejszy niż w maju spadek cen paliw. Zmalały one o 19,3 proc. rok do roku, po zniżce o ponad 23 proc. w maju. Z drugiej strony, jednocześnie wyhamował wzrost cen żywności i napojów bezalkoholowych. Towary z tej kategorii podrożały w czerwcu o 5,8 proc. rok do roku, po 6,2 proc. w maju.

Wygląda więc na to, że w czerwcu ponownie wzrosła tzw. inflacja bazowa, nie obejmująca cen energii i żywności. W maju wyniosła 3,8 proc. rok do roku, po 3,6 proc. w poprzednich trzech miesiącach. Ankietowani przez „Parkiet” ekonomiści spodziewali się przeciętnie, że w czerwcu zmalała do 3,5 proc. Tymczasem na podstawie wtorkowych danych GUS można szacować, że inflacja bazowa wzrosła do 4,0-4,1 proc. rok do roku. Tak wysoka nie była od 20 lat.

Za oczekiwaniami spadku inflacji bazowej stało m.in. założenie, że w czerwcu zniknął sztuczny stabilizator inflacji w postaci braku dostępności niektórych usług. W poprzednich miesiącach GUS w takich przypadkach zwykle przyjmował, że ceny były stabilne. W czerwcu, wraz z odmrażaniem gospodarki, większość z tych usług była już dostępna, a ich ceny – jak sugerują wtorkowe dane – wzrosły, zamiast spaść pod wpływem ograniczonego popytu.

- Wiele wskazuje na to, że po odmrożeniu sektora usług i urealnieniu wcześniej imputowanych przez urząd statystyczny cen, w wielu sektorach mieliśmy do czynienia z ich istotnym wzrostem. Odroczony popyt konsumpcyjny był na tyle silny, że pozwolił przedsiębiorcom na przerzucenie na konsumentów wyższych kosztów funkcjonowania w nowym reżimie sanitarnym – tłumaczy Adam Antoniak, ekonomista z banku Pekao. Dotyczy to m.in. usług fryzjerskich, kosmetycznych, lekarskich ale też turystycznych.

- Utrzymująca się pandemia ograniczy wyraźnie popyt na usługi turystyki zagranicznej, generując silny efekt substytucyjny w postaci zwiększonego zainteresowania turystyką krajową. W efekcie możemy mieć do czynienia z presją na ceny m.in. w takich kategoriach jak restauracje i hotel – podkreśla Antoniak.

Większość ekonomistów podtrzymuje prognozy, wedle których inflacja – także bazowa – będzie stopniowo hamowała, choć wolniej niż się dotąd wydawało. - Inflacja prawdopodobnie utrzyma się na relatywnie wysokim poziomie przez wakacje. W dalszej części roku wzrost CPI powinien jednak hamować. Dane z rynku pracy wskazują na spowolnienie dynamiki płac i wzrost bezrobocia, a więc słabszy popyt konsumpcyjny. W efekcie prognozujemy, że na przełomie roku inflacja znajdzie się poniżej celu NBP (2,5 proc. – red.) – ocenia Piotr Popławski, ekonomista z ING Banku Śląskiego.

- W średnim okresie inflacja bazowa powinna stopniowo hamować w ślad za wzrostem bezrobocia. Tempo spadku inflacji będzie jednak spowalniane przez wyższe koszty świadczenia części usług, suszę ograniczającą sezonowe spadki cen żywności, a także odbicie cen paliw na rynkach międzynarodowych – przewiduje Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium. – Średnio w tym roku inflacja CPI wyniesie w naszej ocenie 3,4 proc. rok do roku. W przyszłym roku powinna kontynuować spadki, czemu dodatkowo sprzyjać będzie efekt wysokiej bazy statystycznej w związku z ustąpieniem wpływu podwyżek cen regulowanych w tym roku – dodaje.

Ekonomiści z mBanku, którzy jako jedyni spośród 25 uczestników comiesięcznej ankiety „Parkietu” celnie oszacowali poziom inflacji w czerwcu, oczekują, że w 2021 r. dynamika CPI znajdzie się w okolicy 1 proc. rok do roku. - Dopłaty „covidowe” i specyficzne wakacje będą generować efekt wysokiej bazy, gdy aktywność gospodarcza wróci do „normy” w 2021 roku – tłumaczą.

Ankietowani przez „Rzeczpospolitą” ekonomiści przeciętnie szacowali, że indeks cen konsumpcyjnych (CPI) - główna miara inflacji w Polsce - wzrósł w czerwcu o 2,9 proc. rok do roku, tak samo jako w maju. Według wstępnego szacunku GUS, opublikowanego we wtorek, wzrost CPI sięgnął jednak 3,3 proc.

W poprzednich miesiącach inflacja konsekwentnie hamowała, przede wszystkim pod wpływem taniejących paliw. W lutym i w marcu, przed wybuchem pandemii, inflacja przewyższała 4,5 proc. rocznie. Tak wysoka była poprzednio jesienią 2011 r.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Dane gospodarcze
Polacy w lepszych nastrojach konsumenckich. Ale plany zakupowe skromne
Dane gospodarcze
Członkini RPP Iwona Duda: Nie widzę szans na obniżki stóp procentowych w tym roku
Dane gospodarcze
Popyt konsumpcyjny w górę, inflacja w dół
Dane gospodarcze
Ludwik Kotecki z RPP: Inflacja może wzrosnąć już w kwietniu-czerwcu
Dane gospodarcze
Węgrzy znów tną stopy procentowe