Topimy koronawirusa w kieliszku

W pandemii ponad 50 proc. osób odczuwa silny stres, a 10 proc. ma myśli samobójcze – mówi prof. Jan Chodkiewicz z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego.

Aktualizacja: 09.06.2020 12:06 Publikacja: 08.06.2020 20:07

Topimy koronawirusa w kieliszku

Foto: Adobe Stock

Jak bardzo Polacy boją się koronawirusa?

Sytuacja taka jak pandemia powoduje, że musimy odczuwać niepokój. Oczywiście część osób boi się bardziej, inne nieco mniej. Jednak z badań, które prowadziliśmy z Państwową Agencją Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, wynika, że ponad 50 proc. osób odczuwa silny stres, niepokój, poczucie zagrożenia, niepewność. Oznacza to, że co druga osoba ma objawy obniżenia nastroju, problemów ze snem, zgłasza zaburzenia somatyczne. Ten wynik jest znacznie wyższy, niż gdybyśmy prowadzili badania w sytuacji zupełnie bezpiecznej. To wszystko są objawy nasilonego lęku, więc myślę, że boimy się dosyć mocno. Sytuacja nieznana pod wieloma względami zawsze taki lęk generuje.

Czy nasze zdrowie psychiczne jest zagrożone?

To badanie jest pierwszą próbą podjęcia tematu. Ono nie jest reprezentatywne. Moglibyśmy wyciągać daleko idące wnioski, gdybyśmy przeprowadzili takie badanie, jakie wykonuje się w Stanach Zjednoczonych, gdzie analizuje się stan psychiczny na przykład 30 tys. osób. Nasze badanie nie daje takiej możliwości. Jednak uważam, że zdrowie psychiczne części osób może być zagrożone, a objawy mogą występować po likwidacji ograniczeń, także tych związanych z dystansem społecznym. Wysoce niepokojące jest, że w tej naszej analizie co czwarta osoba uzyskała wyniki wskazujące na wysokie prawdopodobieństwo zaburzeń funkcjonowania psychicznego oraz że około 10 proc. badanych sygnalizuje wystąpienie myśli samobójczych. Część z osób miała już wcześniej problemy ze zdrowiem psychicznym i jest prawdopodobne, że ich stan może się pogorszyć, a objawy pogłębić.

Strach może powodować nieracjonalne zachowania. Próbujemy sobie z nim radzić za pomocą substancji psychoaktywnych – alkoholu i narkotyków. Czy ludzie sięgają po nie częściej?

Trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ale 14–15 proc. osób zgłasza, że pije więcej. Dopiero drugi etap badań, który zakończymy w lipcu, pokaże, czy ten trend się utrzymuje. To osoby, które psychicznie czują się gorzej. Pojawia się niebezpieczeństwo, na które wskazuje jedna z najstarszych teorii dotyczących używania substancji psychoaktywnych zwana teorią samoleczenia. Część osób używa substancji, u nas głównie alkoholu, aby złagodzić lęk, obniżyć depresję, poczuć się spokojniej, obniżyć stres, zyskać pewność siebie. Jeżeli ten wzorzec się utrwali, to będzie się on wiązał z ryzykiem powstania różnych problemów długofalowych, w tym także z ryzykiem uzależnień. Mam wiele przykładów z praktyki zawodowej pokazujących, że wiele osób, które używały alkoholu z powodu silnego stresu, nadal piły w sposób ryzykowny, a później uzależnieniowy, mimo że problem przestał już istnieć. Można powiedzieć, że u nich ten wzorzec picia się utrwalił.

Czy w Polsce mamy niedoszacowaną liczbę osób z problemem alkoholowym?

Z naszych badań wynika, że 30 proc. pije ryzykownie. To dużo. Problem niedoszacowania oczywiście istnieje, ale występuje ono we wszystkich krajach. W Polsce nie robiliśmy takich analiz, ale z amerykańskich badań populacyjnych wynika, że tylko jedna osoba uzależniona na dziesięć szuka pomocy. Pozostałe dziewięć nic z tym nie robi. Najgorsza jest sytuacja, w której uzależnienie się rozwinie. Zawsze wszystkim powtarzam, że jest ono chorobą i jak w każdej innej wczesne rozpoznanie pozwala na osiągnięcie lepszych efektów w leczeniu. Rozpoznanie jej w zaawansowanym stadium daje niewielką szansę poprawy. Możliwość pomocy osobie, która ma zmiany w ośrodkowym układzie nerwowym spowodowane piciem, jest ograniczona.

Czy obecna sytuacja może pogłębić problemy wysokofunkcjonujących alkoholików?

Wydaje mi się, że problem takich alkoholików jest niedoszacowany jeszcze bardziej. Ci piją w sposób wskazujący na uzależnienie, ale jednocześnie funkcjonują normalnie w różnych dziedzinach życia. Nie piją w tygodniu, za to w weekend na umór. Zwykle są to osoby na stanowiskach, o dobrym statusie materialnym, które nie widzą w swoim piciu żadnego problemu. Twierdzą, że muszą się zresetować, odreagować, że to jest im niezbędne. W skład tej grupy wchodzi sporo lekarzy, księży, prawników, aktorów, osób, które swój tryb życia odbierają jako mocno stresujący, a alkoholu używają jako czegoś, co ma pomóc odreagować albo obniżyć napięcie. Te osoby uruchamiają różne mechanizmy obronne, za pomocą których tłumaczą sobie swoje zachowania. Wmawiają sobie, że przecież one pracują, zarabiają, nie piją byle czego, nie robią awantur, nie bywa u nich policja, w związku z czym nie mają problemów. Zwykle nawet sąsiedzi nie wiedzą, że ta osoba ma problem alkoholowy, bo ona pije tylko w domu, bardzo często samotnie, i nie rzuca się w oczy. Ten sposób picia nie wiąże się z degradacją społeczną i wymyka się stereotypom. Te osoby starają się tak zorganizować swoje picie, żeby nie wywierało długotrwałych znaczących skutków. Z amerykańskich badań wynika, że co piąta osoba uzależniona może spełniać kryteria wysokofunkcjonującego alkoholika, a wśród nich jest aż 40 proc. kobiet. W Polsce badania prowadzone przez jedną z warszawskich szkół wyższych wśród pracowników banków i korporacji mówiły, że około 20 proc. osób tam pracujących pije codziennie, a 40 proc. kilka razy w tygodniu. To nie znaczy, że są uzależnione, ale uznajemy to za picie ryzykowne.

Mam wrażenie, że obecnie trudniej jest osobom, które już wcześniej miały problem alkoholowy.

Problem alkoholowy jest problemem postępującym. Jeśli nic się z nim nie robi, to on się pogłębia. Wywołuje coraz więcej szkód i coraz trudniej jest się leczyć.

Jak bardzo Polacy boją się koronawirusa?

Sytuacja taka jak pandemia powoduje, że musimy odczuwać niepokój. Oczywiście część osób boi się bardziej, inne nieco mniej. Jednak z badań, które prowadziliśmy z Państwową Agencją Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, wynika, że ponad 50 proc. osób odczuwa silny stres, niepokój, poczucie zagrożenia, niepewność. Oznacza to, że co druga osoba ma objawy obniżenia nastroju, problemów ze snem, zgłasza zaburzenia somatyczne. Ten wynik jest znacznie wyższy, niż gdybyśmy prowadzili badania w sytuacji zupełnie bezpiecznej. To wszystko są objawy nasilonego lęku, więc myślę, że boimy się dosyć mocno. Sytuacja nieznana pod wieloma względami zawsze taki lęk generuje.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Diagnostyka i terapie
Tabletka „dzień po” także od położnej. Izabela Leszczyna zapowiada zmiany
Diagnostyka i terapie
Zaświeć się na niebiesko – jest Światowy Dzień Świadomości Autyzmu
Diagnostyka i terapie
Naukowcy: Metformina odchudza, bo organizm myśli, że ćwiczy
Diagnostyka i terapie
Tabletka „dzień po”: co po wecie prezydenta może zrobić ministra Leszczyna?
zdrowie
Rośnie liczba niezaszczepionych dzieci. Pokazujemy, gdzie odmawia się szczepień