Dla Polaków może zabraknąć miejsc w szpitalach

Polacy tłumnie wracają na SOR-y, ale na oddziałach nie ma dla nich miejsc. A może być gorzej.

Aktualizacja: 29.05.2020 10:46 Publikacja: 28.05.2020 19:05

Dla Polaków może zabraknąć miejsc w szpitalach

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Po niemal dwóch miesiącach kwarantanny społecznej pacjenci ruszyli na szpitalne oddziały ratunkowe.

– Jakby czekali w blokach startowych. W okresie epidemii przyjmowaliśmy 30 pacjentów dziennie, przed nią normą było ok. 100. Teraz to 130–150 osób – mówi prof. Andrzej Basiński, kierownik Klinicznego Oddziału Ratunkowego Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. – Część pacjentów bała się jechać do szpitala. Wczoraj przyjęliśmy kobietę z ponad 2-tygodniowym bólem w klatce piersiowej. Na szczęście to nie zawał – dodaje profesor.

Szturm przeżywają też placówki na Mazowszu. – O ile przed pandemią na dyżurze przyjmowaliśmy 20–30 chorych, o tyle teraz jest ich 50. To głównie krwawienia z przewodu pokarmowego, ale też urazy, pobicia czy upadki. Chorych nie ma gdzie kłaść, bo nadal działamy w reżimie sanitarnym, a na oddziałach jest mniej miejsca – mówi Krzysztof Hałabuz, prezes Stowarzyszenia Chirurgów, rezydent chirurgii ogólnej w jednym ze szpitali wojewódzkich.

Wiele placówek funkcjonuje jak w pandemii. Na SOR-ach są specjalne oddziały buforowe dla czekających przed przyjęciem na wynik testu na Covid. Izolatki dla osób podejrzewanych o zakażenie powstały też na oddziałach, zajmując sale chorych.

– Zarządzający szpitalem nie mogą zrezygnować z ograniczeń, bo z epidemiologicznego punktu widzenia sytuacja się nie zmienia od kilku tygodni – tłumaczy dr Marcin Pakulski, były prezes NFZ i były dyrektor szpitala na Śląsku. – Mimo odmrażania gospodarki dobowa liczba zakażeń jest podobna jak w ostatnich tygodniach. A komunikat, że nie trzeba nosić maseczek, sprawia, że ludzie odważyli się iść do lekarza – dodaje.

Sytuację utrudniają braki kadrowe. – To wyłącza nawet pół oddziału i lekarz SOR musi odesłać chorego do innego szpitala – mówi dr Hałabuz.

Łóżka znalazłyby się w szpitalach powiatowych, które, jak przyznaje Zbigniew Białczak, prezes Związku Pracodawców Mazowieckiego Porozumienia Szpitali Powiatowych, osiągnęły zaledwie 60–70 proc. obłożenia sprzed pandemii. Ale wielu chorych wymaga skomplikowanych procedur, jakie wykonują lecznice specjalistyczne.

Zdaniem ekspertów to dopiero początek szturmu na szpitale. – Zniesienie obowiązku noszenia maseczek ośmieli pacjentów, którzy dotąd unikali szpitala – uważa dr Pakulski. A prof. Przemysław Mitkowski z Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego dodaje, że choć dane za kwiecień mówią o spadku liczby zgonów, obserwowane zmniejszenie liczby procedur może się przyczynić do wzrostu śmiertelności w kolejnych miesiącach.

Dlatego resort zdrowia apeluje do pacjentów, by nie lekceważyli chorób i objawów innych niż Covid.

– Szczególnie uczulamy osoby dotknięte chorobami krążenia, zalecając wizyty u specjalisty i badania kontrolne – mówi rzecznik ministerstwa Wojciech Andrusiewicz.

Po niemal dwóch miesiącach kwarantanny społecznej pacjenci ruszyli na szpitalne oddziały ratunkowe.

– Jakby czekali w blokach startowych. W okresie epidemii przyjmowaliśmy 30 pacjentów dziennie, przed nią normą było ok. 100. Teraz to 130–150 osób – mówi prof. Andrzej Basiński, kierownik Klinicznego Oddziału Ratunkowego Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. – Część pacjentów bała się jechać do szpitala. Wczoraj przyjęliśmy kobietę z ponad 2-tygodniowym bólem w klatce piersiowej. Na szczęście to nie zawał – dodaje profesor.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Diagnostyka i terapie
Tabletka „dzień po”: co po wecie prezydenta może zrobić ministra Leszczyna?
zdrowie
Rośnie liczba niezaszczepionych dzieci. Pokazujemy, gdzie odmawia się szczepień
Diagnostyka i terapie
Nefrolog radzi, jak żyć z torbielami i kamieniami nerek
Diagnostyka i terapie
Cukrzyca typu 2 – królowa chorób XXI wieku
Diagnostyka i terapie
Cukrzyca typu II – królowa chorób XXI wieku