Sądzi pan, że zobaczymy wkrótce efekty trwającej już wiele miesięcy zdalnej nauki i braku ruchu dzieci?
Oczywiście, że zobaczymy, i obawiam się, że będą to tragiczne skutki, natury nie tylko zdrowotnej. Cały czas podkreślam, jak mało zwraca się uwagę na skutki natury społecznej. Odosobnienie i depresja będą powodowały u dzieci skłonność nie do kontaktów i interakcji, tylko w stronę samotności. W tej sytuacji część zakazów sanitarnych wydaje mi się nierozumna, pozbawiona logiki. Jest naukowo dowiedzione, że w warunkach zewnętrznych, na świeżym powietrzu, koronawirus nie ma zdolności transmisji. Decydujemy się na to, żeby dzieci wróciły do szkół, siedziały w klasach, a wciąż trwa wojna o to, żeby mogły ćwiczyć na świeżym powietrzu!
Co pana najbardziej niepokoi w kwestii skutków tej wojny?
Nigdy wcześniej nie było takiej liczby młodych ludzi realizujących recepty psychiatryczne, głównie na antydepresanty. Alternatywą jest pozwolenie im na aktywność fizyczną. Wcale nie chodzi o to, żeby to był wyczyn. Chodzi o to, by nie robić głupot w postaci wyłącznego pozwolenia na trening olimpijczykom, mistrzom świata i Europy, podczas gdy zwykły dzieciak musi w tym czasie siedzieć w domu przed komputerem. To jest działalność o charakterze, powiedziałbym nawet, antyspołecznym.
Łagodzenie obostrzeń od 19 kwietnia zawiera propozycję przeprowadzania zawodów młodzieży na świeżym powietrzu do 25 osób, także organizację zawodów przez polskie związki sportowe. To za mało?