Dwa główne czynniki, które wpływają na jakość powietrza, którym oddychamy, to dwutlenek azotu i pyły zawieszone, czyli aerozole atmosferyczne o wielkości cząstek o wielkości poniżej 2,5 mikrometra, określane nazwą PM2,5. Te pyły są według WHO jednym z najbardziej szkodliwych dla człowieka zanieczyszczeń atmosferycznych. Aerozole te są tak drobne, że przedostają się z płuc bezpośrednio do krwi powodując zwiększenie liczby zgonów z powodu uszkodzenia układów oddechowego i krwionośnego. Szacuje się, że skracają życie przeciętnego Europejczyka o 8 miesięcy, a Polaka o kolejne 2, ponieważ u nas zanieczyszczenie pyłem jest większe.
Dwutlenek azotu natomiast jest wysoce reaktywnym gazem, który uwalnia się podczas spalania paliw używanych do napędzania pojazdów, opalania elektrowni i innej działalności przemysłowej. Kiedy trafi do części atmosfery reaguje z innymi znajdującymi się tam substancjami chemicznymi. Pod wpływem światła słonecznego w skomplikowanym procesie chemicznym tworzy ozon. Nie ten, który znajduje się w stratosferze i osłania nas przed nadmiernym promieniowaniem, ale zupełnie zbędny nam ozon troposferyczny, wpływający na ból w klatce piersiowej, kaszel i podrażnienie gardła, ale także mający znaczenie dla wielkości plonów.
Nowe badania przeprowadzone dla American Geophysical Union przez międzynarodowy zespół naukowców pokazują, że zanieczyszczenie dwutlenkiem azotu w północnych Chinach, Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych spadło aż o 60 procent w porównaniu z tym samym okresem w roku ubiegłym.
- Tak znaczący spadek emisji jest bezprecedensowy od czasu gdy rozpoczęliśmy monitorowanie powietrza z satelitów w latach dziewięćdziesiątych - powiedziała Jenny Stavrakou, naukowiec zajmująca się atmosferą w Royal Belgian Institute for Space Aeronomy w Brukseli.
Według niej jedynymi innymi porównywalnymi wydarzeniami są krótkoterminowe redukcje emisji w Chinach spowodowane surowymi przepisami podczas takich wydarzeń jak Igrzyska Olimpijskie w Pekinie w 2008 roku.