Odkryto dlaczego chorzy na koronawirusa tracą węch

Wyjaśnienie tego zagadkowego symptomu znaleźli angielscy naukowcy Simon Gane i Jane Parker. Odkryli, że infekcja wywołana koronawirusem powoduje obrzęk błon śluzowych, w miejscu, gdzie znajdują się neurony drogi węchowej. W efekcie cząsteczki zapachowe nie mogą do nich docierać.

Aktualizacja: 30.06.2020 23:08 Publikacja: 30.06.2020 20:57

Odkryto dlaczego chorzy na koronawirusa tracą węch

Foto: Adobe stock

Pierwszym doniesieniom na temat przebiegu Covid-19 z chińskiego Wuhan i Iranu, a później także z Włoch towarzyszyła informacja, że jednym z często występujących objawów u osób zakażonych była anosmia, czyli utrata powonienia. Dziś, po miesiącach badań klinicznych naukowcom udało się odnaleźć powód, dla którego chorzy tracą, zazwyczaj przejściowo, możliwość wyczuwania zapachów.

Najczęściej utrata węchu jest skutkiem infekcji wirusowej, atakującej górne drogi oddechowe czy zatoki, tak jak dzieje się to w przypadku przeziębienia. I choć niektóre z wirusów mogą należeć do rodziny koronawirusów, nie są to zazwyczaj wirusy, które wywołują choroby pociągające za sobą śmierć chorych, w przeciwieństwie do wirusów wywołujących SARS, MERS lub Covid-19.

W przypadku nowego koronawirusa SARS-CoV-2, schemat utraty węchu jest zupełnie inny. Wielu pacjentów dotkniętych Covid-19 opisywało, że utracili powonienie nagle, i równie nagle je odzyskali po upływie 1-2 tygodni.

Warto podkreślić, że wielu chorych wskazywało, że gdy stracili węch, nie mieli przy tym uczucia zatkanego nosa. Ponadto, u niektórych osób węch powracał, u innych zaś, mimo wyzdrowienia, objaw ten utrzymywał się jeszcze przez wiele tygodni.

Nagły powrót możliwości odczuwania zapachów opisywany przez pacjentów dowodzi, że przyczyna mogła mieć charakter obstrukcyjny: po zakażeniu cząsteczki zapachowe nie mogły już dotrzeć do receptorów węchowych - to ten sam rodzaj utraty węchu, jak wtedy, gdy zatykamy nos.

Badania nosa i zatok przeprowadzane u zakażonych koronawirusem, którzy dotknięci byli utratą węchu, ujawniły, że część nosa odpowiedzialna za odczuwanie zapachu była zablokowana z powodu obrzęku tkanek miękkich, a także z powodu śluzu. Jednocześnie reszta organu oraz zatoki wyglądają normalnie, a chory nie ma problemu z oddychaniem przez nos.

Dziś wiemy już, że SARS-CoV-2 zakaża nas, łącząc się z receptorami ACE2 znajdującymi się na powierzchni komórek w naszych górnych drogach oddechowych. Białko TMPRSS2 pomaga wirusowi wniknąć w te komórki. Gdy ten znajdzie się już w środku, zaczyna się replikować, wywołując reakcję zapalną układu odpornościowego. I to w tym właśnie momencie zaczynają się spustoszenia w organizmie chorego.

Początkowo sądzono, że wirus jest w stanie zniszczyć neurony węchowe. Jednak prace badawcze wykazały, że receptory ACE2, niezbędne do wniknięcia wirusa do komórek nie występują na powierzchni neuronów węchowych. Zostały natomiast wykryte na powierzchni komórek, które zapewniają wsparcie strukturalne dla tych neuronów. I to właśnie te komórki są najprawdopodobniej uszkadzane przez wirusa podczas infekcji. W reakcji dochodzi do obrzęku w określonym obszarze, podczas gdy neurony zaangażowane w węch pozostają nietknięte. Po wyeliminowaniu wirusa, obrzęk ustępuje, a cząsteczki aromatyczne mogą ponownie docierać do receptorów. Węch wraca.

Jak jednak wyjaśnić, że w niektórych przypadkach powonienie nie powraca? Wyjaśnienie ma jeszcze charakter teoretyczny, ale wynika z tego, co wiemy o innych stanach zapalnych. Zapalenie to reakcja organizmu na uszkodzenie, i powoduje wytwarzanie i uwalnianie substancji chemicznych, które niszczą uszkodzoną tkankę. Gdy stan zapalny jest poważny, komórki położone w pobliżu są uszkadzane, a nawet niszczone. Sądzi się obecnie, że jest to właśnie powód, dla którego niektórzy zakażeni koronawirusem długo nie odzyskują węchu. Ich neurony węchowe doznały bowiem uszkodzenia.

Powrót węchu trwa znacznie dłużej, ponieważ neurony węchowe muszą się zregenerować, korzystając z zapasów komórek macierzystych znajdujących się w nosie. Początkowo powrót do zdrowia wiąże się z parosomią, czyli zaburzeniem percepcji zapachów, polegającym na wrażeniu, że rzeczy nie pachną tak samo, jak przed infekcją.

Dobra wiadomość jest taka, że neurony węchowe się regenerują. Udowodniono, że można prowadzić "fizjoterapię nosa", polegającą na treningu postrzegania zapachów. Długotrwałe i świadome wystawianie się na substancje zapachowe ma realny dobry skutek w przypadku utraty powonienia, także w przypadku szkód wywołanych przez koronawirusa - pisze magazyn "Science et Vie".

Pierwszym doniesieniom na temat przebiegu Covid-19 z chińskiego Wuhan i Iranu, a później także z Włoch towarzyszyła informacja, że jednym z często występujących objawów u osób zakażonych była anosmia, czyli utrata powonienia. Dziś, po miesiącach badań klinicznych naukowcom udało się odnaleźć powód, dla którego chorzy tracą, zazwyczaj przejściowo, możliwość wyczuwania zapachów.

Najczęściej utrata węchu jest skutkiem infekcji wirusowej, atakującej górne drogi oddechowe czy zatoki, tak jak dzieje się to w przypadku przeziębienia. I choć niektóre z wirusów mogą należeć do rodziny koronawirusów, nie są to zazwyczaj wirusy, które wywołują choroby pociągające za sobą śmierć chorych, w przeciwieństwie do wirusów wywołujących SARS, MERS lub Covid-19.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Diagnostyka i terapie
Naukowcy: Metformina odchudza, bo organizm myśli, że ćwiczy
Diagnostyka i terapie
Tabletka „dzień po”: co po wecie prezydenta może zrobić ministra Leszczyna?
zdrowie
Rośnie liczba niezaszczepionych dzieci. Pokazujemy, gdzie odmawia się szczepień
Diagnostyka i terapie
Nefrolog radzi, jak żyć z torbielami i kamieniami nerek
Diagnostyka i terapie
Cukrzyca typu 2 – królowa chorób XXI wieku