Ograniczenia dotyczące ilości osób w sklepie w łatwy sposób pozwalają zerknąć co też sąsiad ma w koszyku. Okazuje się, że poważną pozycją w naszych zakupach stanowi alkohol. Bo w czasie kwarantanny pijemy więcej. Zwracają na to uwagę między innymi eksperci z amerykańskiego Business Insider, którzy twierdzą, że obecna sytuacja może doprowadzić do gwałtownego wzrostu nadużywania substancji psychoaktywnych. Zwracają oni uwagę na wcześniejsze kryzysy i twierdzą, „że trauma tej chwili będzie z nami przez lata, a sposoby, w jakie sobie z nią poradzimy, potencjalnie mogą stanowić kolejne źródło żalu - i kolejny stresor w chwiejącym się systemie opieki zdrowotnej.”
Z badań przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu Południowej Karoliny, przeprowadzonych po huraganie Katrina wynika, że osoby które przeżyły miały znacznie więcej problemów związanych ze spożywaniem alkoholu. „Ludzie mają do czynienia z traumą i stresem” - powiedział dr Adam Leventhal, dyrektor laboratorium Zdrowia, Emocji i Uzależnień na Uniwersytecie Południowej Kalifornii, „wiemy, że inne stresory i traumatyczne zdarzenia - inne rodzaje klęsk żywiołowych - doprowadziły ludzi do zwiększenia nadużywania używania różnych substancji.”
Specjaliści z organizacji pomocowych, między innymi telefonów zaufania dla osób uzależnionych, twierdzą, że w pierwszych tygodniach po kataklizmie ilość zgłoszeń nie zwiększa się. Problemy pojawiają się później. Amerykańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom stwierdziło, że trzy lata po huraganie Katrina, wskaźnik hospitalizacji z powodu zaburzeń związanych z używaniem substancji psychoaktywnych, w tym alkoholu, w Luizjanie wzrósł o ponad 35 proc. w porównaniu z rokiem poprzedzającym burzę.
Próbując opanować pandemię choroby COVID-19, rządy państw na całym świecie izolują od siebie miliony ludzi na długi czas. Chodzi o zyskanie czasu, na stworzenie leków i procedur pozwalających nam bronić się przed koronawirusem. To naturalne, że ludzkość w tej sytuacji czuje się bezbronna, boi się nieznanego, dyskutuje o swoich obawach i szuka wsparcia u innych, ale także łagodzi skutki stresu sięgając po alkohol, który w normalnym czasie rocznie zabijał ponad 3 miliony osób na całym świecie. Nasz normalny pociąg do przyjemności może w obecnej sytuacji skutkować wprowadzaniem czynnika nadmiernie podnoszącego poziom dopaminy w mózgu i skutkować nałogiem. Tak więc, podczas długotrwałej izolacji okazjonalne picie może przerodzić się w nadużywanie, a to w chorobę alkoholową. „W przeszłości uważano, że nałóg jest przejawem słabości charakteru. Dzisiaj rozumiemy, że jest to zaburzenie umysłowe, nieprawidłowe funkcjonowanie mózgowego układu nagrody – obwodu nerwowego odpowiedzialnego za pozytywne emocje i przewidywanie nagrody.” - pisze noblista Eric Kandel w książce „Zaburzony umysł”.