Podejrzane faktury opiewały na kwotę blisko 378 mln zł i należały do nieco ponad 73 tys. firm. Takie dane podało Ministerstwo Finansów. Łatwo policzyć, że podejrzenia fiskusa wzbudziła jedna na blisko 21 tys. faktur. Albo inaczej, wątpliwości dotyczyły tylko 0,005 proc.
Na Ministerstwo Finansów posypały się gromy: – Naprawdę warto nękać miliony przedsiębiorców, zmuszać ich do składania raportów na temat VAT dla tak mizernych efektów? Ile z tych podejrzanych faktur okazało się potem rzeczywiście złymi? I jak kwota zapisana w tych podejrzanych fakturach ma się do zapowiadanych miliardów z uszczelnienia VAT? – pytali internauci.
Ich wątpliwości przedstawiliśmy Ministerstwu Finansów. – Działanie JPK ma przede wszystkim wymiar prewencyjny – odpowiedział Paweł Jurek, rzecznik prasowy resortu finansów. Inaczej mówiąc, JPK ma zniechęcać podatników do działań, które mogłyby im przynieść niezgodne z prawem korzyści z VAT.
W ramach JPK (Jednolity Plik Kontrolny) przedsiębiorcy muszą przekazywać fiskusowi drogą elektroniczną szczegółowe raporty na temat swoich transakcji związanych z VAT. Wszystko to trafia do bazy danych i tam, dzięki narzędziom informatycznym, może być szybko kontrolowane.
Fiskus może badać prawidłowość wystawianych faktur, może prowadzić ich kontrole krzyżowe, czyli badać nie tylko daną firmę, ale też jej kontrahentów i ich wzajemne rozliczenia. To ułatwia wykrywanie choćby pustych faktur. Ale też zwykłych błędów.