Wszystko wskazuje na to, że jeszcze długo się to nie zmieni. Z pewnością zaś nie w najbliższym sezonie grzewczym, który rozpocznie się już wkrótce. Prace nad aktami wykonawczymi dla znowelizowanej w lipcu ustawy, która porządkuje handel węglem dla gospodarstw domowych i małych kotłowni, przeciągają się, a bez nich przepisy tej ustawy pozostaną martwe.

Fakt, że nie budzi to powszechnego oburzenia, sugeruje jednak, że samymi zmianami prawa nie da się w Polsce problemu smogu wyeliminować. Duża część społeczeństwa po prostu nie dostrzega jego powagi. Chciałbym wierzyć, że to tylko efekt uboczny wyjątkowo ciepłego schyłku lata, który nie sprzyja refleksji nad jakością powietrza. Ale wystarczy poczytać komentarze pod tekstami na temat smogu, aby przekonać się, że tak nie jest.

Wielu Polaków jego istnienie wręcz neguje, uważa go za „wymysł lewackich organizacji ekologicznych". Przecież – tłumaczą – za rządów PO nikt o smogu nie mówił. Z tego powodu jakiekolwiek akcje uświadamiające muszą wychodzić z sektora publicznego, a nie mało wiarygodnych dla części społeczeństwa organizacji pozarządowych.

Jeszcze inni wiążą zanieczyszczenie powietrza z ruchem samochodowym, a nie z domowymi piecami i tym, co do nich wrzucamy. Stąd narzekania na złą jakość powietrza usłyszeć można od ludzi, którzy sami ogrzewają się, paląc śmieci. I wbrew pozorom nie jest to efekt biedy, tylko przeważnie zwykłej ignorancji i – niekiedy – problemów związanych z utylizacją odpadów. O tej ignorancji, ale też bierności tych spośród Polaków, których zanieczyszczone permanentnie powietrze naprawdę martwi, świadczy to, że niektóre serwisy samochodowe otwarcie świadczą usługę wycinania filtrów cząstek stałych. A pochwalenie się taką modyfikacją auta na forum internetowym nigdy nie spotyka się z potępieniem.