Takie szacunki przedstawiła we wtorek w Biznes24 wiceminister rozwoju Olga Semeniuk. To ogromne pieniądze, które trafiły do firm w postaci zwolnień ze składek ZUS, dopłat do wynagrodzeń pracowników czy subwencji na utrzymanie płynności. Ale nie wszyscy są z tej pomocy zadowoleni. Jak pokazuje ostatnia edycja badań Centrum Monitoringu Sytuacji Gospodarczej, aż 47 proc. ankietowanych wystawiło negatywne oceny, jeśli chodzi o skuteczność programów pomocowych, a pozytywne – tylko 22,2 proc. Z kolei w badaniach Koronabilans MŚP, prowadzonych przez KRD BIG SA, 32,4 proc. firm uznało rządową pomoc za wystarczającą, ale aż 55 proc. – za niewystarczającą.

– Ten rozdźwięk między skalą pomocy a poziomem zadowolenia wśród przedsiębiorstw jest zaskakujący – zauważa Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP. – Skąd wynika? Najprostszym wyjaśnieniem może być to, że wsparcie nie było w stanie zaspokoić wszystkich potrzeb firm dotkniętych kryzysem – mówi.

– Widoczne to było szczególnie w drugiej fali pandemii – podkreśla Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Pracodawców Polskich. O ile wiosną pomoc płynęła szerokim strumieniem, o tyle od jesieni jest ograniczona do wybranych branż. – Efekt jest taki, że wiele przedsiębiorstw, choć ponosi pandemiczne straty, nie znalazła się na liście wybranych PKD i nie ma dostępu do tego wsparcia – mówi Kozłowski.

– Niezadowolenie może potęgować fakt, że nowe instrumenty pomocowe ruszyły dopiero od grudnia, a te z tarczy finansowej PFR ruszą dopiero w styczniu – zaznacza.