Rozpatrywana przez Sejm, a forsowana przez NSZZ Solidarność ustawa ograniczająca handel w niedzielę spowodowała wyjątkowo ostrą polaryzację opinii Polaków. Najwięcej przeciwników ma wśród mieszkańców dużych miast (52,3 proc.) i aglomeracji (48,3 proc.). Wieś popiera zakaz handlu (ponad 44 proc. badanych jest za). Jak wynika z badań SW Research, prezentowanych podczas targów Orzeł Dystrybucji FMCG, co piąty Polak nie ma wyrobionego zdania na ten temat.
W samej branży handlowej zdania co do ustawy są mocno podzielone. – Liczymy, że po wprowadzeniu ograniczeń dla dużych sklepów obroty mogą wzrosnąć z powodu wzrostu zamówień z tradycyjnego handlu – mówi Zenon Daniłowski, przewodniczący rady Praskiej Giełdy Spożywczej.
– Sklepy w niedziele otwieramy tylko dlatego, że w innej sytuacji klienci na stałe mogę przejść do konkurencji, która w ten dzień będzie działać – mówi Wojciech Śliwa, właściciel sieci delikatesów Paleo. – Pracownicy zdecydowanie chcą wprowadzenia takich ograniczeń – dodaje.
Jednak branża nie jest w stanie zgodzić się na część zapisów ustawy, jak zakaz działania centrów logistycznych aż do poniedziałku do godz. 6 rano.
– Nie znamy pełnych kosztów wprowadzenia ustawy, zatem przed tak ryzykownymi eksperymentami lepiej rozważyć warianty stopniowych ograniczeń – mówi Franciszek Gaik, wiceprezes Polskiego Klubu Biznesu.
– Część pracowników handlu chciałaby mieć możliwość dorobienia pracą w ten dzień. Może zacznijmy więc od wprowadzenia godzinowych limitów otwierania sklepów w niedzielę – proponuje Juliusz Bolek, przewodniczący Rady Dyrektorów Instytutu Biznesu.
Pomysłodawcy projektu ustawy, czyli m.in. NSZZ Solidarność, nie chcą na obecnym etapie komentować wariantów kompromisowych.
Także w rządzie opinie w sprawie zakazu są podzielone. Choć projekt został już 6 października skierowany przez Sejm do prac w komisji, dotychczas nie wyznaczono terminu jej posiedzenia. Stanowisko rządu też nie zostało opublikowane.