W nocy z piątku na sobotę zmieszane z błotem, gliną i kamieniami wody rzeki Sejba na przedgórzu pasma gór Sajanów w Krasnojarskim Kraju przerwały najpierw tamę zbiornika technologicznego, a potem kolejne zapory. Fala wysokości 4-5 m runęła na osadę kopaczy złota. Ludzie spali w prowizorycznych barakach stojących tuż nad brzegiem rzeki. Zginęło 15 osób a 6 jest uznawanych za zaginione.
„Ustalono, że tamy zostały zbudowane bezprawnie, bez jakichkolwiek zgód. Ich zadaniem było odprowadzenie wód gruntowych z terenów złotonośnych. Najpierw zniszczona została położona najwyżej tama (wysokości 15 m - red), a potem fala niszczyła kolejne konstrukcje" - cytuje komunikat śledczych agencja Prime.
Ustalono też, że majster górniczy, do którego obowiązków należało prowadzenie i organizacja pracy, nie miał po temu żadnych kompetencji i uprawnień, ani nawet specjalistycznego wykształcenia. Kierownik odcinka przyznał, że miał świadomość, iż osada górnicza powstała na terenach zalewowych.
Według rosyjskich mediów na złotodajnych terenach Krasnodarskiego Kraju są dziesiątki podobnych osad górniczych, w których pracują w koszmarnych warunkach i na czarno setki Rosjan i emigrantów zarobkowych z byłych republik sowieckich czy Chin.
Władze dobrze znają takie miejsca, ale wysoka korupcja czyni ich właścicieli bezkarnymi. W niedzielę policja aresztowała dyrektora generalnego firmy Sisim, która prowadziła prace wydobywcze na złotonośnej działce, gdzie doszło do katastrofy.