Do 85 tys. zł z 81 tys. zł zwiększyła się w 2018 r. mediana rocznych wynagrodzeń dla członków rad nadzorczych w spółkach giełdowych, a średnie wynagrodzenie wyniosło 134 tys. zł – podaje PwC. Najwyższe kwoty przypadają na spółki z WIG20, ale wzrost rok do roku widoczny jest tylko w podmiotach tworzących indeks średnich spółek, czyli mWIG40.
Krzysztof Szułdrzyński, partner zarządzający działem audytu i usług doradczych PwC, zwraca uwagę na ciekawe zjawisko: można oczekiwać, że rosnące obowiązki członków rad nadzorczych w Polsce będą szły w parze z coraz większą ich profesjonalizacją, rozumianą jako zasiadanie w większej liczbie rad nadzorczych. Jednak z najnowszej edycji badania wynika, że jest wręcz przeciwnie. W 2017 r. 15 proc. członków zasiadało w co najmniej trzech radach nadzorczych, natomiast w 2018 r. odsetek ten spadł o 8 pkt proc., do 7 proc. Dlaczego? Przyczyną mogą być rosnąca odpowiedzialność i wymogi regulacyjne, którym nie towarzyszy wystarczający wzrost wynagrodzenia.
Raimondo Eggink, ekspert w zakresie ładu korporacyjnego i członek rad nadzorczych, podkreśla, że poziom wynagrodzeń dla RN w Polsce nigdy nie był adekwatny do zakresu obowiązków i odpowiedzialności. – Zakładając oczywiście, że mówimy o członku rady nadzorczej, który swoje obowiązki sumiennie wykonuje. Z biegiem lat obserwowałem stopniowy wzrost wynagrodzeń, ale ostatnio mamy do czynienia ze znaczącym zaostrzeniem regulacji – mówi Eggink.
Wtóruje mu Piotr Rybicki, ekspert z portalu NadzorKorporacyjny.pl. – Wynagrodzenia w radach nadzorczych rzeczywiście rosną, i to dobry trend. Niestety, są jeszcze spółki, w których członkowie rady nadzorczej są na końcu listy płac. Albo wręcz nie otrzymują wynagrodzenia – mówi. Dodaje, że dużą trudnością są bierni członkowie rady nadzorczej lub działający wbrew interesowi spółki. Bo albo próbują działać tylko na korzyść konkretnego akcjonariusza – tym samym destabilizując prace rady – albo całkowicie się nie angażują w jej życie, nie przynosząc żadnej wartości dodanej.