Eksperci Krajowego Rejestru Długów (KRD) sprawdzili 282 bankrutów z I połowy tego roku, czy sygnalizowali oni wcześniej swoje problemy finansowe. Okazuje się, że pierwsze oznaki niewypłacalności w tych firmach pojawiły się już na rok przed ogłoszeniem upadłości. W rejestrze KRD widniało wówczas 28 proc. przyszłych bankrutów. Na pół roku przed ogłoszeniem upadłości odsetek ten wzrósł do 35 proc., na trzy miesiące przed – do 42,5 proc., a zaś w samym dniu ogłoszenia – do ponad 52 proc.

– Nasze analizy pokazują, że z każdym miesiącem w KRD przybywa firm, które nieuchronnie zmierzają do bankructwa – komentuje Adam Łącki, prezes zarządu KRD BIG SA. – A wraz ze wzrostem liczby zadłużonych firm przybywa też wierzycieli – mówi Łącki. Znamienne, że liczba wierzycieli rośnie znacznie szybciej niż liczba dłużników. W minionym półroczu na jedną zadłużoną firmę przypadało ponad trzech wierzycieli. W wyniku współpracy z przyszłymi bankrutami stracili łącznie 17,2 mln zł. – Gdyby wiedzieli o kłopotach kontrahenta i w porę zareagowali, mogliby wycofać się ze współpracy lub zmienić warunki umowy – zaznacza Łącki.

Zgodnie z ustawą – Prawo upadłościowe i naprawcze wniosek o ogłoszenie upadłości może zgłosić dłużnik lub każdy z jego wierzycieli. Na upadłościach w I półroczu najwięcej stracili wierzyciele z branży finansowej – 6,4 mln zł.