Materiał powstał we współpracy z innogy Polska
Jeszcze kilka tygodni temu konkluzje analityków i ekspertów organizacji monitorujących rozwój elektromobilności na świecie można było przewidywać z dużą dozą prawdopodobieństwa. – W ciągu ostatnich dziesięciu lat doszło do gwałtownego przyrostu liczby aut elektrycznych, których liczba przekroczyła w 2018 r. 5 mln, co oznacza 63-proc. przyrost w stosunku do poprzedniego roku – czytamy w ubiegłorocznym raporcie Międzynarodowej Agencji Energii (IEA).
– Około 45 proc. pojazdów elektrycznych z całego świata, czyli ok. 2,3 mln aut, w 2018 r. jeździło po chińskich drogach – konkludują autorzy raportu, wskazując na 6-proc. wzrost w stosunku do poprzedniego roku. – Europa odpowiadała za 24 proc. globalnej e-floty, a Stany Zjednoczone za 22 proc. – podsumowywano. Wszystko wskazuje jednak na to, że ten obrazek zaczął się zmieniać w 2019 r.
Zmienna dynamika
Sugerują to ustalenia analityków firmy konsultingowej McKinsey. Opublikowany przez nich na początku marca raport dodawał umiarkowanej otuchy w obliczu przemieszczającej się z Chin na Zachód pandemii koronawirusa. Wynikały z niego dwie konkluzje: globalny marsz elektrycznych pojazdów wyhamowuje (wzrost w porównaniu z 2018 r. dobił „zaledwie" 9 proc., czyli 2,3 mln sprzedanych pojazdów), za to najważniejszym, niosącym najwięcej możliwości, rynkiem dla elektromobilności staje się Europa.
To tu właśnie sprzedaż aut elektrycznych i hybryd plug-in wzrosła o astronomiczne 44 proc. – do 600 tys. w ciągu całego 2019 r. Dynamika rynku chińskiego gwałtownie spadła: 1,2 mln sprzedanych pojazdów oznaczało wzrost rzędu zaledwie 3 proc. W Stanach Zjednoczonych branża odnotowała wręcz dosyć znaczący spadek – o 12 proc. (co oznacza ok. 300 tys. sprzedanych aut, w praktyce – dorobek jednej firmy, o czym za chwilę).