– Po raz pierwszy od dłuższego czasu możemy skupić się w całości na biznesie – mówiła w grudniu Iwona Szmitkowska, wówczas wiceprezes, a obecnie (od 1 stycznia br.) ponownie prezes Work Service. Wtedy, po informacjach o układzie z wierzycielami, zawartym przy wsparciu nowego inwestora, Gi Group, akcje jednej z największych w Polsce agencji zatrudnienia podrożały do dawno niewidzianego poziomu 1,6 zł.
Nie na długo jednak, bo w styczniu kurs Work Service ponownie zaczął spadać, po tym jak spór o emisję 28 mln nowych akcji, przegłosowaną na listopadowym NWZA pomimo sprzeciwu drobnych akcjonariuszy, przeniósł się do sądów. Jednym ze skarżących uchwałę o nowej emisji jest Tomasz Misiak, współzałożyciel i wieloletni przewodniczący rady nadzorczej, a do sierpnia ub.r. jeden z głównych akcjonariuszy Work Service (WS). W sierpniu 2020 r. w wyniku umowy z Misiakiem i innymi dużymi akcjonariuszami Work Service, spółka zależna Gi Group, Gi International, przejęła 50,7 proc. udziału w kapitale WS.
Teraz jednak Tomasz Misiak chce odstąpić od sierpniowej umowy. Jak wyjaśnia – ze względu na zachowanie włoskiego inwestora. Walczy w sądach nie tylko o anulowanie umowy sprzedaży 9,5 mln akcji stanowiących 14,6 proc. kapitału zakładowego spółki, ale też o stwierdzenie nieważności lub uchylenie listopadowej uchwały o nowej emisji po 0,39 zł za akcję. Obecnie blokuje ją decyzja sądu, który wstrzymał wykonanie uchwał, ustanawiając na 9,5 proc. akcji zabezpieczenie powództwa Tomasza Misiaka. W rezultacie Gi Group ma teraz prawo głosu z 41,2 proc. akcji WS.
– Mam zobowiązania wobec freefloatu Work Service, tym bardziej że spółka wciąż jest kojarzona z moim nazwiskiem. Moim celem jest zadbanie o to, by wartość drobnych akcjonariuszy była nienaruszalna – twierdzi Tomasz Misiak. Argumentuje, że nowa emisja – skierowana do Gi International i z wyłączeniem prawa poboru dla pozostałych akcjonariuszy – to próba rozwodnienia kapitału. – W wyniku tej emisji akcjonariat zostanie rozwodniony po cenie wynoszącej zaledwie 30 proc. obecnej wartości rynkowej. Tu nie chodzi o ratowanie firmy, ale o zabranie jej z giełdy po jak najniższej cenie – przekonuje współzałożyciel Work Service. Według niego uczciwym rozwiązaniem byłoby przyznanie wszystkim akcjonariuszem prawa poboru nowych akcji – po 39 gr albo nawet po wyższej cenie.