Kiedy Daniel Rigmaiden był małym chłopcem, jego dziadek, weteran II wojny światowej i wojny w Korei, woził go po drogach Monterey w stanie Kalifornia, puszczając mu przemowy Ronalda Reagana. Możliwe, że coś z ideałów wolności osobistej i ograniczania roli rządu wywarło na chłopca głębszy wpływ, niż mógłby przypuszczać. Gdy potem Rigmaiden stał się zrażonym do świata nastolatkiem słuchającym punk rocka, w Stanach Zjednoczonych rozczarowywało go wszystko, od systemu dwupartyjnego po podatki.
– W tym wieku każdy szuka powodu do buntu – mówi, kiedy siedzimy nad meksykańskim jedzeniem w Phoenix, gdzie do niedawna był zmuszony mieszkać, by nie złamać zasad zwolnienia warunkowego. – Sądziłem, że albo muszę zwalczać ten zgniły system, albo całkiem wypisać się z tej imprezy.
Rigmaiden to szczupły 35–latek o gęstej czuprynie kruczoczarnych włosów. Zachowuje się spokojnie, na ustach błąka mu się sardoniczny uśmieszek. Mówi cicho i szybko, gdy opowiada, jak z wykolejeńca pasożytującego w internecie na zarobkach innych wyrósł na jednego z najbardziej dalekowzrocznych aktywistów na rzecz prawa do prywatności w świecie technologii. Rigmaiden wyprowadził się z domu w 1999 r., po ukończeniu liceum, by spędzić niemal dziesięć lat na włóczeniu się po miasteczkach uniwersyteckich w stanie Kalifornia i posługując się szeregiem przybranych nazwisk. – Nie chciałem, żeby krępowały mnie te wszystkie zasady społeczne – tłumaczy.
– Myślałem sobie, że to nie byłoby prawdziwe życie – dodaje. Z reguły przez parę tygodni mieszkał w lesie i kombinował, jak zdobyć wodę i jedzenie. Starał się poznać swoje granice. Potem szukał sobie tymczasowego lokum i zarabiał trochę w internecie, najpierw sprzedając fałszywe dowody osobiste, potem popełniając też poważniejsze przestępstwa. W 2006 r. stworzył oprogramowanie, które wyszukiwało informacje z internetowych baz danych – zbierało nazwiska, daty urodzenia, numery ubezpieczenia społecznego i (w przypadku firm) numery identyfikacyjne pracodawcy. Następnie wypełniał setki fałszywych deklaracji podatkowych, na każdej inkasując skromny zarobek.
Skupował złote monety za gotówkę, zgromadził kapitał w wysokości ok. 500 tys. dol. i planował przeprowadzkę do Ameryki Południowej w dogodnym momencie. Wtedy jednak, w 2008 r., grupa zadaniowa złożona z sił FBI, urzędu podatkowego USA oraz urzędu pocztowego USA aresztowała Rigmaidena w jego mieszkaniu w San Jose i oskarżyła go o tyle oszustw telekomunikacyjnych i kradzieży tożsamości, że mógł spędzić za kratkami resztę życia. Prawdziwe imię Rigmaidena agenci poznali dopiero po jego schwytaniu.