Politycy rządzącej Platformy oraz część publicystów z mediów tzw. głównego nurtu od kilku miesięcy pomstują na internetowy hejt, za który ich zdaniem odpowiada PiS i wspierający ich prawicowi dziennikarze. To hejterzy mieli stać m.in. za porażką Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich i także oni odpowiadają za niskie notowania PO.

Kilka dni temu z wielkim rozmachem ruszyła zatem kampania społeczna „Hejt stop". Do akcji z ochotą włączyła się premier Ewa Kopacz, która z pędzlem w ręku ruszyła na ulice stolicy, by zamalowywać hejterskie napisy. Towarzyszącym jej dziennikarzom szefowa rządu wyjaśniała, że obraźliwe hasła wypisują chuligani odnajdujący się „w atmosferze, którą tworzą politycy". Pani premier nie wymieniła, którzy politycy, więc przyjmijmy, że hejtu winni są nie tylko przedstawiciele PiS, ale także PO.

Nie wiem, skąd pomysł inicjatorów kampanii i ich bardzo aktywne działania, ale śmiem twierdzić, że ktoś przypomniał sobie o głosie polskich biskupów sprzed trzech lat. W 2012 roku episkopat opublikował skromny dokument „W trosce o człowieka i dobro wspólne". W jednym z podrozdziałów biskupi zwrócili m.in. uwagę na język debaty publicznej w Polsce. Pisali w nim, że spory polityczne są czymś normalnym w demokratycznym kraju. Podkreślali jednak, że nad Wisłą konkurentów politycznych traktuje się jak wrogów, których należy zwalczać wszelkimi dostępnymi metodami.

„Szczególny niepokój budzi język publicznej dyskusji politycznej, pełen agresji i wzajemnych oskarżeń, nierzadko posługujący się kpiną, drwiną, a także wulgaryzmami. Moralna dyskredytacja przeciwników, rzucanie podejrzeń, brak szacunku dla przeciwnika politycznego staje się powszechną praktyką" – pisali biskupi i apelowali o kulturalny sposób prowadzenia dyskursów.

Przytaczam spory cytat z tego dokumentu, bo jak ulał pasuje on do toczącej się wokół nas kampanii wyborczej. Nie wiem jak biskupi, ale akurat ja cieszę się z tego, że politycy PO, którzy straszą Polaków wizją państwa wyznaniowego, inspirację zaczerpnęli od hierarchów. Może za ich przykładem pójdą też inni.