Dąbrowska: Od decyzji opozycji zależy, na co pozwoli sobie PiS

Po wyborach, które nie zmieniły układu władzy, przeciwnicy Zjednoczonej Prawicy muszą znaleźć nowe sposoby na dotarcie do obywateli z własną wizją Polski.

Aktualizacja: 14.07.2020 06:02 Publikacja: 13.07.2020 18:56

Dąbrowska: Od decyzji opozycji zależy, na co pozwoli sobie PiS

Foto: AFP

Opozycja znalazła się w sytuacji stada koni, które z zaskoczenia porwane do szaleńczego galopu po pustych przestrzeniach, odkrywa przed sobą ze zdumieniem wysoki płot. Po czasie kampanii, kiedy wolno było więcej i kiedy wszystko było podporządkowane najpierw promocji własnego kandydata, a potem wspieraniu Rafała Trzaskowskiego, przyszedł czas, kiedy trzeba się zatrzymać i zastanowić. Nie ma już dwóch wielkich bloków, znowu mamy kilka konkurujących ze sobą partii i wszystkie instytucje władzy w rękach PiS. A eksperyment z kandydatem obywatelskim Szymonem Hołownią, mimo świetnego wyniku, raczej można zasuszyć w zielniku jako ładny okaz przyrodniczy.

Największy ból głowy ma Platforma Obywatelska, nazywana też Koalicją Obywatelską. I to jest jednocześnie jeden z dylematów do rozstrzygnięcia na już. Zrobić jedną partię? Pozostać przy trzech czy może nawet czterech? Rafał Trzaskowski grzecznie, acz stanowczo, schował swoje polityczne zaplecze do teczki, którą wsunął głęboko pod stół. Nie chciał, by przeszkadzała mu partyjna wizytówka. Ten manewr nie do końca się udał, a o obarczaniu prezydenta Warszawy wszystkimi błędami PO nie zapominało ani na chwilę PiS.

Czytaj także: Trzaskowski gratuluje Dudzie. "Oby ta kadencja była rzeczywiście inna"

Trzaskowski jest politykiem, który ma teraz po stronie opozycji największy, ciężko wypracowany kapitał. Tyle że niewiele może z nim zrobić. Po tym, jak było się już w przedpokoju Pałacu Prezydenckiego, trudno wrócić do problemów z oczyszczalnią ścieków czy miejską zielenią. A do tego pozycja prezydenta stolicy skutecznie uniemożliwia zostanie przywódcą własnego obozu politycznego, nad który zresztą wyrósł niczym palma na rondzie de Gaulle'a. Nie ma jednak takiej partii, która pozwoliłaby bezkarnie rosnąć komuś, kto nie jest jej oficjalnym przewodniczącym. Trzaskowski nie ma więc żadnych gwarancji, że będzie mógł kształtować Platformę według swojego projektu.

Pomysł na siebie musi znaleźć Lewica. Po klęsce wyborczej, bo wynik Roberta Biedronia był klęską, choć znaleźć można okoliczności łagodzące, wszystkie trzy środowiska muszą zdecydować, czym są i jaką partię lub jakie partie tworzą. Na jesień planowane jest połączenie SLD i Wiosny, ale we wspólnym klubie pozostaną posłowie i posłanki Razem. Oficjalnie triumwirat Czarzasty–Biedroń–Zandberg działać będzie nadal. Najważniejsza jednak jest odpowiedź na pytanie, jaką lewicą chcą być, i na który jej model się zdecydują: czy będzie to razemowe podkreślanie elementów socjalnych, biedroniowy liberalizm światopoglądowy czy rodowodowa tożsamość SLD. Część ich wyborców zagłosowała np. na Hołownię, inni od razu w I turze wybrali Trzaskowskiego. Ale elektorat istnieje i lewica musi go umieć odnaleźć.

Opozycja znalazła się w sytuacji stada koni, które z zaskoczenia porwane do szaleńczego galopu po pustych przestrzeniach, odkrywa przed sobą ze zdumieniem wysoki płot. Po czasie kampanii, kiedy wolno było więcej i kiedy wszystko było podporządkowane najpierw promocji własnego kandydata, a potem wspieraniu Rafała Trzaskowskiego, przyszedł czas, kiedy trzeba się zatrzymać i zastanowić. Nie ma już dwóch wielkich bloków, znowu mamy kilka konkurujących ze sobą partii i wszystkie instytucje władzy w rękach PiS. A eksperyment z kandydatem obywatelskim Szymonem Hołownią, mimo świetnego wyniku, raczej można zasuszyć w zielniku jako ładny okaz przyrodniczy.

Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji