Mocno rozczarowani muszą być ci, którzy liczyli na to, że abp Charles Scicluna, który uczestniczył w piątek w obradach polskiego Episkopatu, zrobi porządek z naszymi biskupami. Przez ostatnie tygodnie – szczególnie zaś po emisji filmu braci Sekielskich – na lewo i prawo mówiono przecież, że „terminator Franciszka", „tropiciel pedofilów", „James Bond Watykanu" jedzie do Polski, by ustawić hierarchów do pionu i zrobi nad Wisłą to samo co w Chile, gdzie po jego wizycie cały Episkopat podał się do dymisji.

Nic takiego się nie zdarzyło. Jak na razie z żadnej biskupiej głowy piuska nie spadła. Abp Scicluna na konferencji prasowej tłumaczył, że nie jest wysłannikiem papieża, że nie zna jego planów wobec Polski, że nie przyjechał nikogo rozliczać, że jest w Polsce na zaproszenie biskupów, którzy prosili go o zorganizowanie dnia studyjnego i podzielenie się doświadczeniem, zerknięcie w opracowane przez nich procedury i podpowiedzenie, co można by zrobić jeszcze, by dzieci i młodzież były lepiej chronione.

Maltański hierarcha powtórzył zatem dokładnie to, o czym mówili od dawna polscy biskupi i o czym donosiła część (w tym „Rz") mediów. Do niewielu te głosy jednak docierały. Zamiast głosu rozsądku woleli słyszeć tezy posłanki Joanny Scheuring-Wielgus, jednej z twarzy fundacji „Nie lękajcie się", że Scicluna przyjeżdża do naszego kraju, bo papież przeczytał raport wręczony mu w lutym w Watykanie m.in. przez Marka Lisińskiego – byłego już dziś prezesa fundacji. Jeszcze kilka tygodni temu w rozmowie z „Rz" posłanka była o tym przekonana w stu procentach. Teraz, gdy okazuje się, że Scicluna słynnego raportu nawet nie widział, teza ta legła w gruzach. I za moment okaże się, że „zarówno abp Scicluna, jak i papież Franciszek biorą udział w tuszowani pedofilii w polskim Kościele". A od tak postawionej tezy można wywieść kolejną: skoro „papież i jego agent tuszują przypadki pedofilii w Polsce", to musi być ich naprawdę dużo, a ich ujawnienie spowoduje, że Kościół w Polsce – ten, który wydał jednego z największych papieży w historii – upadnie.

Nie dajmy się zwariować, ale z drugiej strony nie popadajmy też w samouwielbienie. To ostatnie widać w komunikacie po obradach Episkopatu, w którym w jednym krótkim punkcie czytamy m.in., że „abp Scicluna z uznaniem odniósł się do dotychczasowych regulacji prawnych Konferencji Episkopatu Polski". To prawda, metropolita Malty chwalił normy, ale podkreślał też, że słowa nie wystarczą, że konieczna jest ich konkretna realizacja. Nie wystarczy, by normy znali biskupi i pracownicy kurii, trzeba, by poznali je także wierni, by także oni wiedzieli, gdzie powinny zgłaszać się osoby pokrzywdzone itp. W tym zakresie sporo jest jeszcze do zrobienia i na razie niewiele jest rzeczy, którymi można się pochwalić.