Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry robi wszystko, żeby maksymalnie spolaryzować społeczeństwo tematem wymiaru sprawiedliwości. Ugrupowanie Ziobry już teraz gra na schedę po Jarosławie Kaczyńskim, ale przy okazji może zaszkodzić Andrzejowi Dudzie w reelekcji. Samo poparcie wyborców władzy nie da głowie państwa zwycięstwa. Wiedział o tym również sam prezydent, który mimo sporu rządzących z unijnymi instytucjami oraz niechęci części społeczeństwa do radykalnych zmian podpisał kontrowersyjną ustawę. Skąd więc ten ryzykowny ruch pierwszego obywatela?

Politycy Solidarnej Polski w rozmowie z „Rzeczpospolitą" mówią wprost, że podpisanie ustawy sądowej to polisa ubezpieczeniowa Andrzeja Dudy. Jeżeli w przyszłości dojdzie do zmiany władzy, to obecny prezydent, również po zakończeniu sprawowania urzędu, będzie mógł odpowiedzieć za złamanie konstytucji, w tym np. za nieprzyjęcie ślubowania od wybranych sędziów Trybunału Konstytucyjnego czy zastosowanie prawa łaski wobec osób skazanych nieprawomocnym wyrokiem. Jeśli nowa władza okazałaby się wyjątkowo pryncypialna, w przeciwieństwie do przedstawicieli rządu PO–PSL, którzy nie dopuścili do postawienia przed Trybunałem Stanu Zbigniewa Ziobry, to mogłaby zatruć życie Andrzejowi Dudzie. Ziobro ma się okazać gwarantem nietykalności Dudy.

Minister sprawiedliwości i prokurator generalny wyrasta na coraz potężniejszą osobę w państwie, w szczególności dzięki budowanym przez siebie sieciom powiązań i zależności w wymiarze sprawiedliwości. Otoczenie Ziobry podbija sądy i prokuraturę. Nominantów politycznych w sądach wciąż przybywa. „Nowa kasta" ma zapewnić w przyszłości bezkarność Dudzie. Bez podpisu prezydenta nie byłoby reform Ziobry, za co ten zapewni głowie państwa nie tylko ochronę prawną na lata, ale również teraz poparcie Solidarnej Polski w wyborach, mimo od lat trwającej obustronnej niechęci do siebie.

Drugim powodem dla którego Andrzej Duda zdecydował się pójść na całość i przeobraził się w pisowskiego jastrzębia w temacie wymiaru sprawiedliwości, jest kalkulacja wyborcza. Obóz władzy liczy, że spór o sądownictwo będzie idealnym tematem dla PiS i Dudy na wybory prezydenckie. Opozycja, eksploatując temat praworządności, przegrała poprzednie wybory i teraz PiS liczy, że będzie podobnie. Platforma Obywatelska i pozostałe ugrupowania mają problem z narzuceniem tematów debaty publicznej, skupiając się jedynie na utrzymywaniu tempa reaktywności na narzuconą przez obóz władzy agendę. Stąd też zsynchronizowana kampania rządzących w mediach społecznościowych oczerniająca sądy na wybranych spersonalizowanych jaskrawych przypadkach (przykład sądu, który złagodził karę za zgwałcenie i śmiertelne pobicie trzylatka), który został podjęty zarówno przez prezydenta, jak i członków PiS.

Zjednoczona Prawica gra politycznie praworządnością, ryzykując, że spór może przekroczyć granice Polski i przeistoczyć się w międzynarodową debatę o przestrzeganiu przez władzę unijnego prawa. A prezydent ma tu najwięcej do stracenia. Bycie twarzą zmian PiS może okazać się dla Dudy wyborczo samobójcze.