Zła diagnoza w brytyjskim szpitalu zakończyła się tragedią. Roczne niemowlę zmarło na sepsę, ponieważ lekarze przez kilka godzin nie potrafili zdiagnozować zakażenia.
Layton Boys-Hope trafił do Sunderland Royal Hospital na początku 2015 roku. Chłopiec chorował wcześniej na ospę wietrzną, ale jego dolegliwości nie przypominały wcześniejszej choroby. Dziecko traciło oddech i dostało ataku wysokiej gorączki, donosi onet.pl
Lekarze, którzy badali niemowlę przez długi czas nie zauważyli nic niepokojącego. Odbarwienie stopy dziecka, zdaniem lekarzy, wynikało ze zbyt ciasno założonej pieluszki. Po pewnym czasie odnotowano powiększenie wątroby, co mogło wskazywać na zakażenie bakteryjne.
Czytaj też: Sepsa to nie tylko problem zakażeń szpitalnych
Pomimo tego chłopiec przez dłuższy czas nie otrzymał antybiotyków, które mogły uratować jego życie. Pierwszą dawkę lekarstwa zaaplikowano mu dopiero po kilku godzinach, jednak było już za późno. Poziom tlenu w organizmie dziecka spadł i nie udało przywrócić się akcji serca.