Michał Kotański: Bywamy narzędziem do nabijania politycznych punktów

Minęło sto lat, a my nadal mamy niewydolny system edukacji - mówi Jackowi Cieślakowi Michał Kotański, dyrektor Teatru im. Żeromskiego w Kielcach, reżyser premiery „Uciekła mi przepióreczka”, zaplanowanej na 30 grudnia.

Publikacja: 29.12.2022 22:52

Michał Kotański: Bywamy narzędziem do nabijania politycznych punktów

Foto: mat.pras./Grzegorz Gołębiowski

Dorobek Stefana Żeromskiego to nie tylko przełomowe powieści, to także dramaty, w tym „Uciekła mi przepióreczka”, która miała prapremierę w 1925 r. w Teatrze Narodowym. Żeromski był związany z Kielcami i Kielecczyzną, ale to przecież nie jedyny powód premiery w teatrze jego imienia.

To jeden z kilku powodów. Żeromski był widzem kieleckiego teatru, gdzie jego dramat wystawiano już trzykrotnie. Obecna premiera będzie czwarta. Mam wrażenie, że cały czas jest on dla nas ważnym kulturowym odniesieniem. W „Przepióreczce” padają pytania, na które również dziś szukamy odpowiedzi. Ten tekst dotyka tematów, które jak się okazuje nadal budzą emocje i wokół których ogniskują się dzisiejsze gorące dyskusje. Pomysł na wystawienie sztuki narodził się z rozmów z Pawłem Sablikiem oraz profesor Krystyną Duniec. Po kilku spotkaniach z nimi podjąłem się reżyserii tego dramatu i wspólnie sprawdzamy, jak brzmią dziś kwestie podjęte przez Żeromskiego blisko sto lat temu.

Foto: mat.pras.

Przypomnijmy, jak był odczytywany utwór w czasie prapremiery i jak zmienia się jego interpretacja.

Mam wrażenie, że Żeromski chciał napisać tekst o tragedii polskiego inteligenta w obliczu odzyskanej niepodległości i zmieniającego się wokół świata. Zadaje pytania o rolę elit, próbuje opisywać etos nauczyciela lub inteligenta. Na próby zaprosiliśmy nauczycielki z Kielc, żeby podzieliły się z nami swoimi wrażeniami na temat tekstu i tego co jest w nim nadal aktualne z perspektywy jednej z głównych bohaterek tego dramatu – nauczycielki Doroty Smugoniowej. Pojawiły się pytania - jak oceniać Przełęckiego, który przyjeżdża na wieś, żeby krzewić oświatę? Czy to idealista pragnący naprawiać świat czy raczej zakochany w sobie narcyz, przedstawiciel współczesnych elit, które potrafią pięknie mówić o naprawie świata, ale uciekają kiedy pojawia się problem? Jedna z nauczycielek stwierdziła, że Żeromski zrobił nauczycielom i lekarzom krzywdę, bo uwięził w etosie, z którego muszą do dziś się wyswobadzać, żeby móc skutecznie uprawiać swój zawód. Osobiście uważam, że ten tekst prowokuje do pytań - jakie są lub powinny być współczesne elity, czym dziś jest dobro wspólne, jak powinien wyglądać system edukacji, skąd bierze się wszechobecne poczucie wyższości elit. Dziś jakiej byśmy gazety nie otworzyli albo portalu czy kanału, do jakiejkolwiek bańki informacyjnej nie zajrzymy, to wylewa się poczucie wyższości i pychy - my wiemy lepiej.

Nie wszystko jest utrzymane w poważnej aurze?

To prawda. Żeromski dokłada warstwę melodramatyczną, czyli miłość Smugoniowej do Przełęckiego. Ten motyw najczęściej odczytywano seksistowsko. Wiadomo - zakochana kobieta straciła głowę i panowanie nad emocjami, bo z kobietami jest taki kłopot, że się zakochują, zaś szlachetny Przełęcki nie chcąc rozbijać małżeństwa poświęca siebie i swój projekt na ołtarzu wartości - cokolwiek one by znaczyły. Nie chciano zauważyć, że to właśnie Smugoniowa jako jedyna sprzeciwia się inteligenckiej pysze Przełęckiego i nauczycieli akademickich, których on ze sobą przywozi na wieś.

Foto: mat.pras.

W dotychczasowych interpretacjach miłość Smugoniowej była traktowana jako babski kaprys zagrażający porządkowi społecznemu. My chcemy ją pokazać jako osobę, która jest świadoma swoich wyborów, protestuje przeciwko pysze elit i dojrzewa na naszych oczach do samodzielnych wyborów.

A co mówiły o tym nauczycielki na próbach?

Niezależnie od swoich prywatnych poglądów są załamane sytuacją, w której przyszło im zawodowo funkcjonować. Mówią, że niedługo system eksploduje. Nie dostają narzędzi i legitymizacji, by rozmawiać z dzieciakami. System edukacji jest zaprojektowany pod jakiś nierealny etos, pod jakiegoś wymyślonego ucznia, którego nauczanie ma przebiegać według schematu, nie indywidualnych potrzeb. Mało ma to wspólnego z rzeczywistością. Zapis niektórych rozmów stał się częścią scenariusza.

Trzy spektakle z Teatru im. Żeromskiego znalazły się w selekcji Festiwalu Boska Komedia, sumującego rok, ale wcześniej poseł Solidarnej Polski sugerował, że spektakl „Ale z naszymi umarłymi” Marcina Libera obraża pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej i żądał zdjęcia spektaklu. Jak pan ocenia te trudne chwile teraz?

To był intensywny rok artystycznie, inwestycyjnie oraz politycznie. Z jednej strony nasza praca jest doceniana, co pokazują zaproszenia na takie festiwale jak Boska Komedia, koprodukcje z Teatrami w Polsce i za granicą. Z drugiej strony zdarzają się tak absurdalne sytuacje jak ta z posłem Goskiem i dwójką ministrów, którzy bardzo chcieli zobaczyć aferę tam, gdzie jej nie było. Mam wrażenie, że ostatecznie wyszliśmy z tej sytuacji wzmocnieni, a dla mnie osobiście była to lekcja politycznych i medialnych mechanizmów oraz sprawdzenie w praktyce, jakie strategie są w takich sytuacjach skuteczne. Mam przede wszystkim na myśli sposób, w jaki chronić zespół z którym pracuję oraz instytucję, a nie skupiać się na swojej obecności w mediach.

Polityków zazwyczaj mało interesuje to, co my robimy. Mają w nosie to, czy jakiś spektakl jest obrazoburczy czy nie. Średnio ich interesuje czy jakaś scena była w spektaklu Marcina Libera czy jej nie było. Bywamy jedynie narzędziem do nabijania politycznych punktów. Dlatego powiem jak Smugoniowa w „Przepióreczce” do Przełęckiego – realna zmiana jest gdzie indziej. Nasze zasługi, nagrody i pycha interesują tylko nas samych.

To wszystko działo się w czasie, kiedy prowadzi pan największą teatralną inwestycję w kraju, czyli przebudowę historycznej siedziby. Jaki będzie ostateczny koszt?

Remont teatru - wizualizacja

Remont teatru - wizualizacja

Projekt i wizualizacje WXCA

Myślę, że zamknie się w kwocie 150 mln zł. Większa część nowych budynków jest już w stanie surowym. W trakcie inwestycji udało się zdobyć środki na zwiększenie powierzchni sceny, a co za tym idzie możliwości inscenizacyjnych), na czym bardzo mi zależało. Nie było to jednak ujęte w początkowym planie, dlatego w związku z tym wycinkiem inwestycji musiałem przejść przez dodatkowy proces uzyskania pozwoleń na budowę. Za dwa miesiące powinniśmy zakończyć budowę fundamentów pod powiększoną sceną. Najtrudniejszym etapem do tej pory były prace na dziedzińcu, gdzie 10 metrów poniżej powierzchni ziemi - w centrum miasta, w gęstej zabytkowej tkance z ciekami wodnymi pod powierzchnią - wybudowano magazyny, studio nagrań, garderoby i zaplecze kameralnej sceny. Na podwórku ponad tymi pomieszczeniami powstanie mała scena plenerowa. Pierwszą premierę planujemy przedstawić publiczności 6 stycznia 2024 r ., co zbiegnie się ze świętowaniem 145-lecia istnienia sceny dramatycznej w Kielcach. Una Thorleifsdottir wyreżyseruje tekst Weroniki Murek. Panie precyzują temat, więc nie chcę zdradzać więcej szczegółów.

Przy okazji budowy właściciel sąsiedniej kamienicy mało co nie zablokował inwestycji.

Kiedy przyjechałem do Kielc czasami słyszałem wypowiadane półgębkiem zdanie, że nad miastem wisi klątwa po pogromie kieleckim. W trakcie remontu teatru zorientowałem się, że wiele pożydowskich kamienic na głównej ulicy Kielc zostało przejętych w nietransparentny sposób w latach 90-tych. Najprawdopodobniej tak było również z kamienicą naszych sąsiadów, którzy po rozpoczęciu budowy zażyczyli sobie od nas astronomicznych kwot, szantażując nas blokowaniem procesów administracyjnych. Myślę, że to jest jeden z powodów, dla którego Kielce nie rozwijają się tak, jak by mogły. Kamienicznicy traktują centrum miasta jak swoją własność. Tego rodzaju aberracja jest nie do przyjęcia, kiedy chce się współtworzyć zdrową i rozwijającą się wspólnotę społeczną. Planujemy poddać temat kamieniczników publicznej dyskusji wykorzystując do tego najlepsze narzędzie, czyli teatr -prawdopodobnie już w przyszłym roku.

Jakie premiery zaplanował pan jeszcze na 2023 r.?

Mateusz Pakuła przygotuje autorski spektakl na podstawie swojej książki „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję”. Łukasz Kos wystawi „Żywot i śmierć pana Hersha Libkina z Sacramento w stanie Kalifornia” Ishbel Szatrawskiej, zaś Dan Jemmett przygotuje „Miarkę za miarkę” Szekspira.

Dorobek Stefana Żeromskiego to nie tylko przełomowe powieści, to także dramaty, w tym „Uciekła mi przepióreczka”, która miała prapremierę w 1925 r. w Teatrze Narodowym. Żeromski był związany z Kielcami i Kielecczyzną, ale to przecież nie jedyny powód premiery w teatrze jego imienia.

To jeden z kilku powodów. Żeromski był widzem kieleckiego teatru, gdzie jego dramat wystawiano już trzykrotnie. Obecna premiera będzie czwarta. Mam wrażenie, że cały czas jest on dla nas ważnym kulturowym odniesieniem. W „Przepióreczce” padają pytania, na które również dziś szukamy odpowiedzi. Ten tekst dotyka tematów, które jak się okazuje nadal budzą emocje i wokół których ogniskują się dzisiejsze gorące dyskusje. Pomysł na wystawienie sztuki narodził się z rozmów z Pawłem Sablikiem oraz profesor Krystyną Duniec. Po kilku spotkaniach z nimi podjąłem się reżyserii tego dramatu i wspólnie sprawdzamy, jak brzmią dziś kwestie podjęte przez Żeromskiego blisko sto lat temu.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Teatr
Siedmioro chętnych na fotel dyrektorski po Monice Strzępce
Teatr
Premiera spektaklu "Wypiór", czyli Mickiewicz-wampir grasuje po Warszawie
Teatr
„Równi i równiejsi” wracają. „Folwark zwierzęcy” Orwella reżyseruje Jan Klata
Teatr
„Elisabeth Costello” w Nowym Teatrze. Andrzej Chyra gra diabła i małpę
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Teatr
Zagrożone sceny. Czy wyniki wyborów samorządowych uderzą w teatry