W czwartek o 17.00, dokładnie w rocznicę Godziny „W", cała stolica dosłownie stanęła w miejscu. Już nie tylko w symbolicznych miejscach – jak plac Krasińskich czy przed monumentem Gloria Victis na warszawskich Powązkach Wojskowych – ale niemal na wszystkich skrzyżowaniach i wielkich arteriach metropolii ludzie zatrzymali się w zadumie. Podobnie zrobiło wielu Polaków w innych miastach kraju. Tak jakby w czasach rozpasanej konsumpcji ludzie, szczególnie młodzi, jednak potrzebowali heroicznych wzorów, stałych wartości.
Najmłodsi powstańcy mają już powyżej 90 lat. Dlatego to jest ostatnia okrągła rocznica warszawskiego zrywu, w której jeszcze wzięli udział jego uczestnicy.
– Chciałem państwu serdecznie podziękować. Mając nadzieję, że my wszyscy staniemy na wysokości zadania i wszystkie pokolenia, które nas otaczają – mówił do kombatantów prezydent stolicy Rafał Trzaskowski.
Ale powstanie, przez dziesięciolecia zwalczane przez władze komunistyczne, a potem wyśmiewane przez niektórych historyków, paradoksalnie dopiero teraz nabiera pełnego znaczenia.
– Jesteście dla nas wzorem do naśladowania. Wasz heroiczny czyn utwierdza nas w przekonaniu, że naród, który był do tego zdolny, może być pewny, że nigdy nie zginie – mówił chwilę później na Cmentarzu Powązkowskim, gdzie spoczęło wielu powstańców, biskup polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek. – Oddajemy cześć zwyciężonym, lecz nie pokonanym – dodał.