Melodia oparta na motywach „Warszawianki” rozbrzmiewa na trzy strony świata. – W tym roku na odgrywanie hejnału przeznaczymy 36 tys. zł – mówi Tomasz Andryszczyk, rzecznik stołecznego ratusza.
Henryk Łagodzki, ps. Hrabia, były żołnierz AK i jeden z pomysłodawców hejnału, jest szczęśliwy. – Długo walczyliśmy o powrót do codziennego grania na żywo. W końcu się udało – cieszy się.
Problemy z hejnałem zaczęły się dokładnie rok temu. Wówczas melodia, która od 1995 r. grana była na żywo w weekendy, a od listopada 2006 r. codziennie, zamilkła zupełnie. Okazało się bowiem, że w budżecie miasta na 2007 r. poprzednia ekipa nie uwzględniła środków na opłacenie trębacza.
Powstańcy zaczęli walczyć o jego powrót. Spotkali się nawet z Hanną Gronkiewicz-Waltz, by przekonać ją do codziennego grania hejnału. – To była tylko obietnica wyborcza poprzednika. Nie jestem w stanie jej spełnić – tłumaczyła pani prezydent. Zgodziła się, żeby miasto opłacało weekendowe i świąteczne występy trębaczy. W pozostałe dni hejnał miał być odtwarzany z płyty.
Hejnalista na Zamek powrócił po sześciu tygodniach przerwy, by grać w święta i weekendy, a dziesięć tygodni później melodię można już było słyszeć codziennie. Z płyty. Dopiero w kwietniu sekretarz Adam Leszkiewcz obiecał, że w 2008 r. znajdą się pieniądze na codzienne granie. I tak się stało.