– Na razie nie przesądzamy, czy doszło do przestępstwa – mówi w rozmowie z „Rz” płk Robert Stanisławski, zastępca szefa zarządu dochodzeniowo-śledczego Komendy Głównej Żandarmerii Wojskowej. – Najistotniejszym dla nas miernikiem jest ocena żołnierzy tam na misji i ich bezpieczeństwo. Dlatego sprawę należy jak najdokładniej zbadać. Żandarmeria rozpoczęła postępowanie sprawdzające zaraz po pierwszych doniesieniach w sprawie sprzętu i wyposażenia polskich żołnierzy na misji. Teraz prowadzi dwa postępowania karne.
Pierwsze śledztwo bada ogólne wyposażenie żołnierzy: buty, plecaki, kamizelki kuloodporne, niewystarczające opancerzenie samochodów Hummer, a nawet środki higieny. – Drugie dotyczy pistoletu Wist – zdradza płk Stanisławski. Jego zdaniem nie ulega wątpliwości, że wyposażenie polskich żołnierzy w Afganistanie odbiegało od ich rzeczywistych potrzeb. Ci, którzy byli na pierwszej zmianie kontyngentu, jeszcze przed wyjazdem na misję wielokrotnie zgłaszali problemy ze sprzętem.
W rozmowach z „Rz” opowiadali na przykład o rozwalających się podczas ćwiczeń plecakach. – Wystarczył szybszy marsz i na plecach zostawały same szelki – twierdzi jeden z weteranów pierwszej zmiany w Afganistanie.
Dlatego żołnierze na własną rękę kupowali wyposażenie przed wyjazdem na misję. – Trzeba było mieć swoje kamizelki kuloodporne, bo te, które dostaliśmy, do niczego się nie nadawały – mówi jeden z żołnierzy. Kamizelki miały wytrzymać strzał z kałasznikowa ze stu metrów, a można je było przestrzelić zwykłym pistoletem.
Zawodziły również pistolety Wist: na 32 strzały potrafiły się zaciąć nawet 28 razy. Wojsko wielokrotnie zgłaszało producentowi problemy z tą bronią, jednak do dzisiaj nic się nie zmieniło. Z naszych informacji wynika, że Wojska Lądowe chcą zrezygnować z wista i szukają dla żołnierzy lepszego pistoletu. Nie wiadomo jednak, kiedy nowa broń znajdzie się w wyposażeniu polskiej armii.