Ja sam jestem najprawdziwszym Ukraińcem

Rozmowa z Władimirem Bortko, reżyserem filmu „Taras Bulba”

Publikacja: 31.03.2009 07:54

[b]– Dlaczego zekranizował pan właśnie Gogola, właśnie „Tarasa Bulbę”? [/b]

– Po pierwsze przeniesienie bardzo obrazowego i bardzo artystycznego języka Gogola na bardzo konkretny język kina wydało mi się bardzo ciekawym wyzwaniem. Wyzwaniem jest także odtworzenie tamtych czasów. Wydaje mi się, że jest to historia jednego narodu, który wywodzi się z Rusi Kijowskiej. Nie ma dwóch narodów, jest jeden, tylko jego część żyje obecnie w innym państwie. Poza tym, czy nam się to podoba, czy nie, nie da się abstrahować od polityki. Tarć, do których dochodzi ostatnio między Rosją i Ukrainą, nie można nie zauważyć. Jestem bardzo zadowolony, że – z pomocą Mikołaja Gogola, mogę coś na ten temat powiedzieć, coś wyjaśnić.

[b] – Co konkretnie? [/b]

– Że jesteśmy jednym narodem i nie powinniśmy się kłócić. Nie ma między nami sporów. Na tamtych ziemiach wcześniej było Wielkie Księstwo Litewskie, potem Rzeczpospolita Obojga Narodów, ale zawsze żył tam ten sam naród.

[b] – Nie wszystkim Ukraińcom podoba się takie spojrzenie. Nie boi się pan, że film może stać się źródłem sporów? [/b]

– Nie. Dobrze znam tych ludzi. Moja matka jest Ukrainką, była aktorką w ukraińskim teatrze. Mój ojczym to jeden z największych pisarzy tej ziemi. Przeżyłem w Kijowie 30 lat, swobodnie mówię po ukraińsku. Nic nas nie dzieli, powtarzam, nic. Proszę to dobrze zapamiętać. Tylko idiota może mówić, że Ukraińcy obrażą się za mój film. Ja sam jestem najprawdziwszym Ukraińcem.

[b] – A Polacy? „Taras Bulba” przedstawia ich w nie najlepszym świetle. [/b]

– Kompletna bzdura. W powieści to Polacy są piękni, waleczni i dumni. Zresztą, to przecież wy ostatecznie zwyciężyliście i spaliliście Tarasa Bulbę.

[b] – No właśnie, Polacy to w filmie ci źli. [/b]

– On też się z waszymi nie patyczkował. Nie ma sensu rozpamiętywanie, czyj dziadek kogo bił przed wiekami. Chodzi o literaturę i kino, o ich jakość. Przepadam za Sienkiewiczem. Czy z powodu ekranizacji powieści „Ogniem i mieczem” wybuchł jakiś skandal? Wy macie swojego Sienkiewicza, my mamy Gogola.

[b]– Dla jakiego widza jest przeznaczony ten film? [/b]

– Im więcej ludzi go zobaczy, tym lepiej. Głupio byłoby odpowiedzieć, że robię go dla siebie i dla moich znajomych. Chciałbym, by mój film zobaczyli przede wszystkim młodzi ludzie. Oni przywykli do amerykańskich produkcji, dlatego nie wiem, jakie będą reakcje. Na premierze zamierzam usiąść na widowni i obserwować ludzi.

[b] – Ma pan w dorobku ekranizacje Dostojewskiego, Bułhakowa. Skąd ta miłość do klasyków? [/b]

– To nie o mnie chodzi, ale o producentów, którzy uwierzyli, że umiem kręcić klasykę.

[b] – Raczej się nie pomylili. [/b]

– Ja oczywiście to lubię i pewnie ten szczęśliwy zbieg okoliczności sprawia, że coś nam z tego wychodzi. Co nie oznacza, że nie nakręciłbym chętnie czegoś innego, opartego na bardziej współczesnym materiale.

[b] – Na przykład o przyjaźni polsko-rosyjskiej? [/b]

– Ależ oczywiście. Wielokrotnie bywałem w Polsce i bardzo lubię Polaków. Mam wśród nich przyjaciół – wspaniali ludzie. To jeden z najbardziej barwnych europejskich narodów. „Jeszcze Polska nie zginęła”, i to jeszcze jak!

[b] – Reprezentantkę zatrudnił pan do jednej z ról. Ukochaną syna Tarasa – Andrija gra Magdalena Mielcarz. [/b]

– Jestem jej bardzo wdzięczny. Zagrała świetnie. I do tego jeszcze bardzo dobrze mówi po rosyjsku.

[b] – I świetnie czuje Gogola?[/b]

– To bardzo mądra dziewczyna. Wykształcona – to się czuje. Bardzo dobrze się z nią rozmawiało. Jest niezwykle piękna. To był zresztą konieczny warunek. Syn Bulby Andrij widzi ją w oknie i od razu jest gotów zdradzić ojczyznę. Drugi warunek to narodowość. To przecież Polka! Wasze kobiety mają zupełnie inną mentalność. Bardzo kocham rosyjskie kobiety, ale widzę różnicę między nimi i Polkami.

[b]– Na czym polega ta różnica? [/b]

– W tym rzecz, że nie da się tego wyjaśnić!

[b] – A jak się panu kręciło poza Rosją, na Ukrainie? [/b]

– Kiedy przyjechaliśmy pierwszy raz do Kamieńca Podolskiego i kręciliśmy scenę stracenia Ostapa, która rozgrywa się jakoby w Warszawie, zatrudniliśmy około tysiąca statystów. Wszyscy z jakiegoś powodu stwierdzili, że kręcenie filmu to świetna zabawa i wspaniały sposób na spędzenie czasu. Przyszli z butelkami i – mówiąc krótko – poczuli się bardzo swobodnie. Wtedy musiałem przejść na ukraiński i, zapewniam, nie był to język literatury. Poskutkowało! Potem mogłem z nimi robić, co chciałem.

[b]– Dlaczego zekranizował pan właśnie Gogola, właśnie „Tarasa Bulbę”? [/b]

– Po pierwsze przeniesienie bardzo obrazowego i bardzo artystycznego języka Gogola na bardzo konkretny język kina wydało mi się bardzo ciekawym wyzwaniem. Wyzwaniem jest także odtworzenie tamtych czasów. Wydaje mi się, że jest to historia jednego narodu, który wywodzi się z Rusi Kijowskiej. Nie ma dwóch narodów, jest jeden, tylko jego część żyje obecnie w innym państwie. Poza tym, czy nam się to podoba, czy nie, nie da się abstrahować od polityki. Tarć, do których dochodzi ostatnio między Rosją i Ukrainą, nie można nie zauważyć. Jestem bardzo zadowolony, że – z pomocą Mikołaja Gogola, mogę coś na ten temat powiedzieć, coś wyjaśnić.

Pozostało 84% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!