[b]– Dlaczego zekranizował pan właśnie Gogola, właśnie „Tarasa Bulbę”? [/b]
– Po pierwsze przeniesienie bardzo obrazowego i bardzo artystycznego języka Gogola na bardzo konkretny język kina wydało mi się bardzo ciekawym wyzwaniem. Wyzwaniem jest także odtworzenie tamtych czasów. Wydaje mi się, że jest to historia jednego narodu, który wywodzi się z Rusi Kijowskiej. Nie ma dwóch narodów, jest jeden, tylko jego część żyje obecnie w innym państwie. Poza tym, czy nam się to podoba, czy nie, nie da się abstrahować od polityki. Tarć, do których dochodzi ostatnio między Rosją i Ukrainą, nie można nie zauważyć. Jestem bardzo zadowolony, że – z pomocą Mikołaja Gogola, mogę coś na ten temat powiedzieć, coś wyjaśnić.
[b] – Co konkretnie? [/b]
– Że jesteśmy jednym narodem i nie powinniśmy się kłócić. Nie ma między nami sporów. Na tamtych ziemiach wcześniej było Wielkie Księstwo Litewskie, potem Rzeczpospolita Obojga Narodów, ale zawsze żył tam ten sam naród.
[b] – Nie wszystkim Ukraińcom podoba się takie spojrzenie. Nie boi się pan, że film może stać się źródłem sporów? [/b]