[b]Rz: Kupiłby pan bilet na mecz Rogera Federera z Rafaelem Nadalem?[/b]
[b]Rod Laver:[/b] Tak. Jestem pewien, że w zamian za wysoką cenę wejściówki otrzymałbym wspaniałe widowisko. Federer świetnie pracuje nogami, potrafi znakomicie się ustawić. Jeśli zepsuje piłkę, odpędza czarne myśli i spycha je do archiwum. To cecha, którą Roger mi imponuje. Na korcie walczy do ostatniej piłki, ale po meczu szczerze gratuluje rywalowi.
[b]Obiektywnie patrząc na ubiegłoroczny finał Australian Open, trudno się z tym zgodzić. Federer płakał jak bóbr, zabrał Nadalowi radość ze zwycięstwa... Nie można być obsesyjnie przeświadczonym o własnej wielkości.[/b]
Nie zgadzam się. W czasach, gdy grałem w tenisa, John Newcombe, Ken Rosewall, Lew Hoad byli moimi kumplami, z którymi nocowałem pod rozgwieżdżonym niebem. Podróżowaliśmy razem, żartowaliśmy, pożyczaliśmy sobie rakiety. Dziś nastała era bezwzględnej rywalizacji. Musisz mieć rozbudowane ego, chcąc odnosić sukcesy. Ludzie często pytają mnie, czy Roger jest najwybitniejszym tenisistą w historii. Zanim okrzykniemy Federera najlepszym w dziejach, poczekajmy, aż zakończy karierę. Załóżmy, że wygra 18 turniejów wielkoszlemowych, że ominą go kontuzje i nie będzie miał problemów w życiu osobistym. Wówczas możemy się pokusić o ocenę jego kariery. Nie zauważyłem, aby Roger był arogancki. Może pewny siebie, ale nie arogancki. Dziś jest najlepszy w swojej epoce. Martwią mnie problemy Nadala ze zdrowiem. Myślę, że sam Rafael jest przerażony stanem swoich kolan.
[wyimek]Bywało tak, że promotor meczu uciekał z walizką pełną pieniędzy. I szukaj wiatru w polu[/wyimek]