W wyścigu prezydenckim w 2005 roku batalia toczyła się między Lechem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem. Z początku kandydat PiS był na czele sondaży. Dopiero w wakacje notowania Tuska poszybowały w górę i były lepsze niż konkurenta.
Jak pokazuje analiza sondaży prezydenckich CBOS i GfK Polonia z 2005 r., kluczowy był ostatni miesiąc kampanii, gdy Kaczyński zaczął odrabiać straty do Tuska. W ostatnich badaniach na tydzień przed pierwszą turą wyborów jego strata wynosiła już tylko kilka punktów procentowych. Oficjalne wyniki pierwszej tury to 36 proc. głosów dla Tuska i 33 proc. – dla Kaczyńskiego.
– Wtedy wyścig długo się rozpędzał i przyspieszył tak naprawdę dopiero pod koniec wakacji. Teraz sytuacja jest inna. Od razu znaleźliśmy się w decydującej fazie – mówi „Rz” dr Wojciech Jabłoński, politolog z UW.
Jego zdaniem i teraz możemy się spodziewać zwrotów akcji.
– Piłka jest po stronie Jarosława Kaczyńskiego. On będzie nadawał ton kampanii i od tego, jakie emocje wzbudzi, zależał będzie wynik. Różnica między nim a Komorowskim będzie się zmniejszać. Tylko z jakim finałem? – zastanawia się.