Rz: Wzdłuż polskich dróg stawia się coraz więcej reklam świetlnych, które mogą odwracać
uwagę kierowców. Czy polskie władze nie radzą sobie z natłokiem reklam?
Marcin Rutkiewicz: Amerykańskie badania dowodzą, że reklamy świetlne przy drogach są niebezpieczne dla kierowców i ich ustawianie powinno być ograniczane. Powinny też emitować tylko treści statyczne. Ale to tylko część większego problemu. Polska zupełnie sobie nie radzi z chaosem reklamowym w przestrzeni publicznej. Reklamę każdy może u nas ustawić w dowolnym miejscu, wielkie płachty zasłaniają fasady budynków, a wzdłuż dróg stoją tysiące blaszanych tablic. Jest to efekt wadliwego prawa, ale także, niestety, kwestia mentalności. Bardzo niska jest u nas świadomość tego, że przestrzeń publiczna jest wspólna i każdy powinien o nią dbać.
Jak to zmienić?
Najważniejsza jest zmiana prawa. Potrzebujemy jednej dobrej ustawy regulującej ten problem. Istnieją luki w przepisach, choćby takie, które pozwalają np. na ustawianie billboardów na przyczepach samochodowych. Zakaz wieszania płacht reklamowych na budynkach mieszkalnych jest martwy, bo bardzo łatwo go ominąć. Nawet reklamodawcy są zmęczeni panującym chaosem. Nasze stowarzyszenie postuluje także przywrócenie plastyki do szkół podstawowych, żeby wyrobić w młodych ludziach poczucie estetyki. Prowadziliśmy nawet pogadanki w szkołach podstawowych o tym, jak powinno się dbać o wspólną przestrzeń. Odnieśliśmy pewien sukces: dzieci po wyjściu ze szkoły zaczęły zdzierać nielegalne reklamy z przystanków autobusowych.