Choć w wielu sondażach ludowcy balansują na granicy progu wyborczego, prezes PSL Waldemar Pawlak nie obawia się, że nie wejdą do Sejmu. – Zdobędziemy w wyborach takie poparcie, które umożliwi nam ponowne współrządzenie – przekonywał w sobotę podczas krajowej konwencji w podwarszawskich Otrębusach.
PSL liczy nawet, że osiągnie dwucyfrowe poparcie, co może zaowocować powiększeniem ich klubu (teraz mają 31 posłów). Chcą też zdobyć mandat w Warszawie, z której teraz nie mają ani jednego przedstawiciela w Sejmie. Ma w tym pomóc zaproszenie do kandydowania ze stołecznej listy Polaków mieszkających za granicą. Głosy poza krajem są bowiem oddawane właśnie na tę listę. A na pozostałych ludowcy umieścili swoich członków i sympatyków, którzy uzyskali dobre wyniki w poprzednich wyborach.
– Nawet jeśli nie uda im się zdobyć mandatu, ich obecność na pewno przysporzy nam głosów wyborców, którzy znają tych ludzi – mówi „Rz" Eugeniusz Grzeszczak, który pokieruje kampanią PSL.
Kilka tygodni temu ludowcy zdecydowali już, że ich hasło wyborcze będzie brzmieć „Człowiek jest najważniejszy". W kampanii chcą postawić na bezpośrednie spotkania z wyborcami.
– Dla nas priorytetem jest budowa silnego, bezpiecznego i stabilnego państwa, w którym wszyscy mają równe szanse. PSL to strażnik miejscowych interesów. W polityce nie jesteśmy dla władzy, ale dla ludzi – podkreślał Pawlak.