Z korespondencji między Najwyższą Izbą Kontroli a Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, do której dotarła „Rz", wynika, że izba skarżyła się, iż pracownicy KPRM mieli jej utrudniać kontrolę. NIK badała sposób organizacji lotów najważniejszych osób w państwie w latach 2005 – 2010, również lotu do Smoleńska.
„Brak rzetelnych danych w sposób znaczący utrudnia kontrolę" – alarmował w lutym Jacek Kościelniak, wiceprezes NIK, w piśmie do szefa kancelarii Tomasza Arabskiego.
O co chodziło? „Do dnia 3 lutego 2011 r. dwukrotnie przekazywano kontrolerom nierzetelnie sporządzone zestawienia, zaś przekazane w dniu 3 lutego 2011 r. po raz trzeci poprawione zestawienie po wstępnej weryfikacji dokonanej przez kontrolerów budzi wątpliwości co do jego rzetelności" – pisał Kościelniak o otrzymanych raportach dotyczących zagranicznych wizyt premiera, wicepremierów i osób zajmujących kierownicze stanowiska w KPRM.
Jak dowiedziała się „Rz", urzędnicy Kancelarii Premiera przekazali kontrolerom NIK żądane informacje dopiero po interwencji władz izby. – Trwało to blisko dwa miesiące – mówi osoba z kierownictwa NIK. Z dokumentów, które posiada „Rz", wynika, że cały spór trwał wiele miesięcy.
Oficjalnie izba sprawy komentować nie chce. – O wynikach kontroli będziemy mogli mówić dopiero po jej zakończeniu we wszystkich zaplanowanych instytucjach, najprawdopodobniej późną jesienią 2011 roku – ucina Paweł Biedziak, rzecznik NIK.