Harrison Okene był kucharzem na holowniku, gdy w nocy 26 maja jego łódź wraz z całą ekipą wywróciła się do góry dnem, 30 km od wybrzeży Nigerii. Z dwunastoosobowej załogi katastrofę przeżył tylko on.
Mężczyzna w czasie wypadku znajdował się w toalecie. Gdy zauważył, że statek się przewraca przedostał się do kabiny, a powietrze znajdujące się dookoła utworzyło ponad metrowej wysokości bańkę powietrza. Mężczyzna przez dwa dni pływał wokół ciał innych członków załogi. By całkowicie nie wyziębić organizmu wyrywał ze ścian panele, dzięki którym utrzymywał się na powierzchni wody.
- Byłem w wodzie, w całkowitej ciemności, myśląc, że to już koniec. Czekałem aż woda wypełni pomieszczenie, jednak tak się nie stało. Byłem głodny, jednak najbardziej doskwierało mi pragnienie - relacjonuje zdarzenie mężczyzna.
Po ponad 60 godzinach od katastrofy -
28 maja, nurkowie wysłani na poszukiwania holownika, rozpoczęli akcję ratunkową. Ku ich zdumieniu, znaleźli we wraku żyjącą osobę. Po wydobyciu na powierzchnię, mężczyzna spędził kolejne 60 godzin w komorze dekompresyjnej, dzięki czemu jego ciśnienie krwi powróciło do normy.