W wyborach parlamentarnych w 2011 roku premier Donald Tusk ruszył autobusem w trasę po Polsce odwiedzając większe i mniejsze miejscowości. Ta taktyka przyniosła sukces i PO udało się wygrać ówczesne wybory. Po sukcesie Tuskobusu, wzór z Platformy próbują brać inne partie.
Jutro rusza Czerwony Autobus SLD, w którym można będzie spotkać szefa SLD Leszka Millera, Sekretarza Generalnego SLD Krzysztofa Gawkowskiego, europosłów i posłów, a także radnych, działaczy SLD i Federacji Młodych Socjaldemokratów. - Będziemy prezentować nasz komitet europejski, odwiedzimy wszystkie województwa i powiaty w Polsce prezentując nasz pomysł na Europę 2020 i 2030 roku. Chcemy wskazać jak wykorzystać środki unijne i pokazując czym różni się model europejskiej wspólnoty oczami socjaldemokratów od modelu konserwatystów - mówi "Rz" Krzysztof Gawkowski. - Będzie jeden duży autobus, ale w trakcie kampanii ogłosimy też kilka nowych pomysłów, również autobusowych, ale związanych z innymi projektami - dodaje.
Jak dowiaduje się jednak "Rz", szef partii nie będzie obecny w każdym miejscu, w którym pojawi się pojazd SLD. - Leszek Miller będzie obecny w autobusie i odwiedzał część powiatów, a inni politycy inną część - zdradza polityk SLD. - Nasi politycy, kandydaci i samorządowcy odwiedzą bardzo wiele miejsc. Chcemy, żeby ten Czerwony Autobus był emanacją energii, ciepła i otwartości lewicy, która przyjeżdża porozmawiać o problemach, a nie obiecywać, że coś załatwi - przekonuje.
Pytany o skojarzenia z Tuskobusem, zaprzecza, by SLD chciało powtórzyć pomysł PO. - Chcemy się różnić od Donalda Tuska i PO, którzy jeździli i obiecywali, a potem nie dotrzymali słowa. My pokażemy, że Polska może być otwarta i ciepła - tłumaczy sekretarz generalny Sojuszu. - Chcemy pokazywać jak widzimy europarlament, tłumaczyć, czym on jest, zachęcać do udziału w wyborach i pokazywać naszą lewicową wizję. Pokażemy w każdym powiecie inwestycje, które powinny być realizowane i pokażemy te, których się nie udało zrealizować oraz te udane. Przygotowujemy się do tego od dwóch lat. Wybraliśmy ponad 250 tys. ankiet, przygotowaliśmy raport samorządowy pokazujący jak Polska samorządowa mogłaby skorzystać ze środków europejskich, a które zostały zmarnowane - opowiada Gawkowski.
Skąd więc pojawił się pomysł objazdu kraju przez polityków lewicy? - Kampania do europarlamentu to przeświadczenie o tym, że powinniśmy być blisko ludzi i zachęcać do wysokiej frekwencji, tłumaczyć czym jest europarlament i po co kandydaci startują w wyborach. Przez ostatnie lata również media zohydziły tę instytucję przekonując, że tak naprawdę wiele osób kandyduje dla pieniędzy. A tak nie jest - wyjaśnia "Rz" polityk SLD.