Trenerowi Anglików trafiła się prawdziwa bomba kaloryczna, którą ciężko będzie strawić: wicemistrzowie Europy Włosi, półfinalista mundialu 2010 Urugwaj oraz nieprzewidywalna Kostaryka.
Nastroje na Wyspach po losowaniu najlepiej oddaje gest podrzynania gardła wykonany w kuluarach przez Grega ?Dyke'a, prezesa angielskiego związku. Zamiast narodowego święta, wyczekiwanego od blisko pół wieku, może być kolejna narodowa tragedia. Anglia dwa razy nie wyszła z grupy: w 1950 i 1958 roku. Trzecia katastrofa jest bardzo prawdopodobna, ale dziennikarze robią, co w ich siłach, by tchnąć w kibiców nadzieję. Jedyny tytuł zdobyliśmy w 1966 roku – powtarzają – a pamiętacie, kto wygrał wtedy Eurowizję, wywalczył mistrzostwo Hiszpanii i Puchar Europy? Zgadza się: Austria, Atletico i Real – zupełnie jak w tym roku.
Głos zabrała nawet nauka. Profesor Stephen Hawking radzi, żeby Anglicy grali w czerwonych strojach, w ustawieniu 4-3-3, a jedenastki strzelali blondyni lub łysi (broń Boże bruneci!), obowiązkowo w górne rogi bramki. Rzuty karne to na Wyspach obsesja. Anglia odpadała przez nie z trzech mundiali: w 1990, 1998 i 2006 roku. Federacja zatrudniła więc Steve'a Petersa, uznanego psychologa, współtwórcę sukcesów brytyjskich kolarzy i człowieka, który odmienił piłkarzy Liverpoolu.
Ile znaczy futbol dla przeciętnego Anglika, zdążył się przekonać Jose Mourinho. – Jeśli powiem, że odpadną po fazie grupowej, nie pozwolą mi tu pracować – żartuje trener Chelsea. I chyba tylko dlatego skazuje na szybki powrót do domu Urugwajczyków.
Przy czterech tytułach Włochów i dwóch Urugwaju dokonania Anglików wyglądają blado. Od 1966 roku nie awansowali nawet do finału, tylko raz byli w najlepszej czwórce (1990). – Czy wierzę w złoto? Inaczej moje decyzje nie miałyby sensu – zauważa Hodgson, pierwszy od 16 lat angielski selekcjoner (po Glennie Hoddle'u), który poprowadzi reprezentację na mistrzostwach. Jego powołania to pochwała młodości.