Reklama

Informatyczny blamaż w PKW

Awaria systemu kompromituje Komisję. Podaje ona wyniki cząstkowe, choć nie dostała protokołów z regionów.

Aktualizacja: 19.11.2014 20:29 Publikacja: 19.11.2014 20:09

Informatyczny blamaż w PKW

Foto: Fotorzepa/Bartosz Jankowski

W trzy dni od wyborów Państwowa Komisja Wyborcza wciąż nie może policzyć głosów. Trudno wskazać nawet przybliżony termin, bo wiele wojewódzkich komisji wyborczych nie otrzymało jeszcze protokołów z powiatów. – Spłynęły do nas zaledwie trzy z 35 protokołów. Dwa odrzuciliśmy, bo zawierały błędy, trzeci weryfikujemy – mówi jeden z członków Wojewódzkiej Komisji Wyborczej w Poznaniu. Jak przyznaje, nie jest w stanie powiedzieć, kiedy komisja zakończy pracę.

Liczenie głosów utrudniają kolejne problemy z systemem informatycznym stworzonym przez firmę Nabino. Przykładem absurdów wynikających z jego błędów mogą być wyniki wyborów na prezydenta Szczecina. System PKW wskazał, że zamiast Piotra Krzystka ich zwycięzcą został Krzysztof Woźniak. Taki kandydat w ogóle nie startował na to stanowisko. – W pewnym momencie na ekranie monitora po naciśnięciu klawisza „drukuj" wyszły nam wyniki na wójta bodajże gminy Kobylanka – mówił RMF FM przewodniczący szczecińskiej komisji Grzegorz Kasicki. Dopiero po kilku godzinach system wskazał prawidłowy rezultat.

Nie wiadomo też, na jakiej podstawie PKW podaje cząstkowe rezultaty wyborów. Wynika z nich, że woj świętokrzyskim 50 proc. zdobył PSL. Wojewódzka Komisja Wyborcza w Kielcach twierdzi, że nie przesłała do PKW jeszcze żadnych protokołów. – Trudno mi powiedzieć, skąd te wyniki. Nie wierzę w nie – mówi „Rzeczpospolitej" zastępca przewodniczącego komisji Jan Mazur. Jak dodaje, sami nie otrzymali jeszcze dwóch protokołów. – Dopiero jak zweryfikujemy wszystkie, prześlemy komplet PKW – tłumaczy.

Sytuacja w PKW wzbudza też kpiny internautów, którzy nie zostawiają suchej nitki na kodzie kalkulatora wyborczego. Kilka dni temu wyciekł on do sieci. Twierdzą, że w rekordach kodu zostały informacje o jego autorze, którym ma być początkująca programistka stron internetowych z Łodzi. Sprawę wycieku sprawdza ABW.

Serwery PKW padły też ofiarą ataku hakerskiego. Wykradziono dane pracowników KBW i PKW. Komisja zapewnia, że system wyborczy pracuje w innej sieci i wyniki wyborów nie są w żaden sposób zagrożone. Tą sprawą również zajęła się ABW. PKW zawiadomiła też prokuraturę.

Reklama
Reklama

System krytykują także eksperci. – Naprawdę jest bardzo amatorsko napisany. To nie miałoby szans na zaliczenie na uczelni nawet – mówi nam Marek Małachowski, inżynier programowania w firmie Manubia. Jego zdaniem system sam w sobie nie stanowi zagrożenia, ale też nie zapewnia bezpieczeństwa. – Dawał iluzoryczne wrażenie, że korzystać mogą z niego tylko członkowie komisji – twierdzi. A to nieprawda, bo hasło dostępu mógł wygenerować każdy. Wyniki zatwierdza jeszcze przewodniczący komisji. – Gorzej, jeśli jakaś postronna osoba dostanie się do komputera komisji, a przewodniczący tego nie zauważy – zastrzega.

Dr Witold Sokała z uniwersytetu w Kielcach wskazuje też inne luki systemu. – Każdy średnio rozgarnięty licealista pasjonat jest w stanie wejść w tę część systemu zainstalowaną w komisjach w terenie, dokonać tam dowolnych zmian w protokołach i przesłać je na serwer centralny komisji wyborczej, który ich nie odrzuci – tłumaczył w TVP Kielce. – Testowo moi zaprzyjaźnieni fachowcy zrobili eksperymenty – dodanie jakiemuś kandydatowi 10 głosów, potem odjęcie, system to przyjmuje.

PKW próbowało tłumaczyć, że system został sprawdzony przed wprowadzeniem do użytku, a firma Eversys, która przeprowadziła audyt, nie zgłosiła zastrzeżeń. Ta jednak odpiera zarzuty. – Nasz audyt dotyczył przede wszystkim algorytmu liczenia głosów pod kątem zgodności z kodeksem wyborczym. Zakres zleconych prac nie obejmował testów wydajnościowych, stabilności oraz działania samej aplikacji, w związku z czym tego nie robiliśmy – wyjaśnia prezes Eversys Tomasz Gładkowski. Firma podpisała umowę z PKW 3 listopada, a testy trwały ponad tydzień. – Nie należało do nas również zbadanie logiki działania całej aplikacji ze wszystkimi jej modułami. Wykonanie tak obszernych testów to minimum 20 –30 dni pracy konsultantów oraz konieczność użycia specjalistycznych narzędzi – mówi.

Zdaniem Krzysztofa Młynarskiego, eksperta od bezpieczeństwa, żaden audyt nie mógłby stwierdzić, że ten system dobrze działa. – Podatności bezpieczeństwa wyszłyby od razu – mówi. – Problemem nie jest technologia, tylko świadomość ludzka – podsumowuje.

Wydarzenia
Zrobiłem to dla żołnierzy
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama