Ogłoszenie decyzji Ewy Kopacz o rekonstrukcji rządu i dymisjach w jej najbliższym otoczeniu zaskoczyła koalicyjny PSL. O zmianach nie został poinformowany nawet szef ludowców Janusz Piechociński. – Od czasów poprzedniego premiera Donalda Tuska w koalicji obowiązuje uzgodnienie, że szefowie obu partii podejmują „rozstrzygające decyzje" o obsadzie ministerstw im podlegających – tłumaczył.
W PSL zostało to jednak źle odebrane. – To nieprawda, że się nie informujemy. Tusk o takich rzeczach Pawlakowi mówił. Tylko Piechociński o wszystkim dowiaduje się jako ostatni, z mediów – skarży się jeden z ludowców. Działacze narzekają, że Platforma traktuje ich jak gorszego brata, którego można często ignorować. – To rozczarowanie jest dość powszechne, ale na zewnątrz zawsze tłumaczymy, że u nas się nic nie zmienia, a jeśli chodzi i ich nominatów koalicjant ma autonomię – przyznaje nam jeden z działaczy PSL.
Widoczna izolacja Piechocińskiego pogarsza jego sytuację przed zaplanowanym na 20 czerwca posiedzeniu Rady Naczelnej partii. Opozycyjni wobec niego działacze planują rewolucję. Były szef ludowców Waldemar Pawlak (przegrał z Piechocińskim ostatnie wybory w partii) publicznie mówił, że w PSL przyszedł czas na młodych i to im obecny prezes powinien oddać stery. Głównym kandydatem do przejęcia schedy ma być Władysław Kosiniak-Kamysz. Gdyby ta kandydatura nie wypaliła, w rezerwie ma czekać prezydent Ciechanowa i były rzecznik Klubu PSL w Sejmie Krzysztof Kosiński. Jak przekonuje nas jeden z buntowników, rekonstrukcja rządu na pewno tych zmian nie spowolni. – Te wydarzenia tylko umacniają nasze przekonanie o konieczności zmian. Zwłaszcza w sytuacji, gdy Piechociński tak się kompromituje – podkreśla nasz rozmówca.
Słabnąca pozycja Piechocińskiego ogranicza jego możliwości przeprowadzenia rekonstrukcji wśród własnych ministrów, choć doły partyjne czekają na dymisję Marka Sawickiego. – Gdziekolwiek się pojedzie, tam go krytykują – tłumaczy nam jeden z ludowców. – Nigdy nie był lubiany przez zwykłych działaczy, bo jest bardzo wyniosły i mało ludzki w kontaktach. Zachowuje się, jakby miał monopol na wiedzę – dodaje inny, ale przekonuje, że do jego odwołania raczej nie dojdzie. – Piechociński stworzyłby sobie kolejnego wroga. A to ostatnie, czego teraz potrzebuje – mówi.
Wśród części młodszych działaczy nastroje są jeszcze bardziej radykalne. Uważają, że najlepszym krokiem byłoby wystąpienie z koalicji. – To mógłby być dobry moment na odcięcie się od tego bałaganu. Trudno znaleźć lepszy – przyznaje nam jeden z ludowców.
– Koalicja trwa i trwa mać – przekonuje Eugeniusz Kłopotek, przywołując słynne powiedzenie ludowców. – Byłem częstym krytykiem PO, ale dziś zrywanie koalicji byłoby bez sensu – tłumaczy.