Pierwszy, niezbędny krok został zrobiony – takie przekonanie dominuje wśród posłów Platformy po masowych dymisjach w rządzie, które premier Ewa Kopacz ogłosiła w środowy wieczór.
– Z analiz robionych na użytek kampanii prezydenckiej wynikało, że nierozliczone afery – zwłaszcza afera taśmowa z jej ośmiorniczkami i drogim winem – były głównym powodem wściekłości wyborców na Platformę.
W dużej mierze przez to Bronisław Komorowski przegrał wybory – twierdzi jeden ze sztabowców.
Ponieważ po wycieku akt ze śledztwa taśmowego do internetu afera odżyła, Kopacz stanęła pod ścianą.
– Namawialiśmy ją na przeprosiny i masowe dymisje nagranych ministrów od dłuższego czasu. Nie chciała tego zrobić. Tak naprawdę zmusił ją ten wyciek – twierdzi bliski współpracownik pani premier.
Inny nasz rozmówca z jej kręgu: – Nie mogła ryzykować, że cokolwiek jeszcze wypłynie. Wiemy, że nagrania zostały już skopiowane i krążą na czarnym rynku. Trzeba było wyrzucić wszystkich, którzy do wyborów mogliby zostać zaatakowani taśmami.
W tej chwili powszechne jest oczekiwanie, że nastąpi krok drugi – i zmiany obejmą także partię.
Tak się składa, że większość polityków, których Kopacz usunęła ze stanowisk państwowych, pełni także ważne funkcje w Platformie.