Rzeczpospolita: Czy zawieszenie broni w Donbasie ma szansę przetrwać?
Mirosław Rudenko: Na szczęście od dwóch tygodni jest cisza. Nie wiem, jaka jest sytuacja na linii frontu, ale w dużych miastach strzałów nie słychać. Trudno powiedzieć, jak długo to potrwa.
W Kijowie twierdzą, że Donieck chce naruszyć tę ciszę, przeprowadzając w październiku własne wybory samorządowe i tym samym zrywając porozumienia mińskie.
To Kijów zrywa mińskie porozumienia. Kiedy ukraiński parlament przyjmował uchwałę dotyczącą zmiany konstytucji, nikt się z nami nie konsultował. W porozumieniach jest to wyraźnie wpisane. Wysłaliśmy do Kijowa swoje propozycje w sprawie wyborów samorządowych w Donbasie. Nikt się nawet do tego nie odniósł. O jakim dialogu możemy mówić, jeżeli ukraińskie władze wprowadzają tak zwane czarne listy i nakładają sankcje na ludzi, którzy prowadzą ten dialog.
Pan również się znalazł na tej liście.
Poza mną oraz innymi deputowanymi republik donieckiej i ługańskiej na liście tej znalazły się również takie osoby jak Denis Puszylin, który od samego początku reprezentuje interesy Doniecka podczas spotkań w Mińsku. Jest tam również lider donieckiej republiki Aleksander Zacharczenko. Kijów nakłada sankcje na osoby, które prowadzą dialog w naszym imieniu, w imieniu mieszkańców Donbasu. Ukraina jest głucha i ślepa na wszelkie propozycje z naszej strony. Dla nich my jesteśmy terrorystami i separatystami. Czy w takich warunkach jest szansa na realizację porozumień mińskich?