Mało kto poza Hiszpanią zauważył, że 29 października Kortezy udzieliły wotum zaufania rządowi Mariana Rajoya. Świat żył wtedy wznowieniem przez szefa FBI Jamesa Comeya śledztwa w sprawie e-maili Hillary Clinton, co miało otworzyć drogę do Białego Domu dla Donalda Trumpa.
A jednak w Madrycie zdarzyła się rzecz niezwykła. Po czterech latach bolesnych reform socjalnych, które pozbawiły pracy co czwartego Hiszpana i radykalnie ograniczyły dochody pozostałych, naród nie dał się uwieść łatwym obietnicom populistycznej Podemos, jak przyznanie wszystkim minimalnego uposażenia czy umorzenie większości długów. W Madrycie nadal będzie rządziła Partia Ludowa, dzięki której Hiszpania stała się najszybciej rozwijającym krajem strefy euro. Po serii spektakularnych zwycięstw narodowo-populistycznych ugrupowań w Wielkiej Brytanii, Polsce, na Węgrzech, w Grecji i teraz USA – po raz pierwszy na Zachodzie wygrała liberalna demokracja.
Reconquista
Hiszpanie mają doświadczenie z odwracaniem, zdawałoby niepowstrzymanego, biegu wydarzeń. W VIII wieku to Don Pelayo, król Asturii, rozpoczął „reconquistę", odbicie niemal w całości przejętego przez muzułmanów kraju. Trwała pięć wieków, do 1492 r., gdy padła Granada.
Tym razem walka z narodowym populizmem może jednak trwać o wiele krócej. Przykład, który dali Hiszpanie, już okazał się zaraźliwy za Pirenejami. W minioną niedzielę pierwsza tura prawyborów w partii Republikanie przyciągnęła aż cztery miliony Francuzów, którzy chcieli wskazać, kto ma reprezentować umiarkowaną prawicę w wyborach prezydenckich 2017 r. i zadać klęskę liderce populistycznego Frontu Narodowego Marine Le Pen. Co jeszcze ważniejsze, aż 44 proc. postawiło na François Fillona, którego dystyngowany styl prowadzenia polityki jest zaprzeczeniem tego, co się wydarzyło w USA i Wielkiej Brytanii. Były premier Nicolasa Sarkozy'ego od miesięcy objeżdżał Francję, otwarcie obiecując „pot i łzy": ograniczenie wydatków państwa o 110 mld euro rocznie, zwolnienie pół miliona urzędników, wydłużenie czasu pracy z 35 do 39 godzin dla urzędników i 48 godzin dla sektora prywatnego, zniesienie przywilejów emerytalnych. Odwrotność tego, czym rok temu PiS podbił serca Polaków.
– Francuzi wiedzą, że ich kraj jest chory. Są gotowi postawić na reformy, jeśli ktoś wytłumaczy im ich sens. Prezydentura dla Fillona jest jeśli nie przesądzona, to bardzo prawdopodobna – mówi „Rz" politolog Gerard Grunber.