Największy kryzys dotknął Nowoczesną w obliczu najtrudniejszych dla niej wyborów, czyli walki o miejsca w samorządach. Partia, która nie ma wielu aktywnych członków, struktur w każdym powiecie, w zamian za to ma problemy finansowe i kłopot z odejściem założyciela, nie ma szans na dobry wynik w elekcji tak skomplikowanej i ciężkiej, jak wybory samorządowe. To pokazuje dramat obecnych liderek tej formacji.
Słaba pozycja Lubnauer
Oczywiste już się wydaje, że Nowoczesna nie może i nie chce iść samodzielnie do wyborów samorządowych, bowiem jest na nie zbyt słaba. Jest skazana na sojusz z Platformą Obywatelską. I w nim musi już pozostać. Wie o tym Katarzyna Lubnauer, ale wie także Grzegorz Schetyna. Dlatego będzie mógł zaoferować Nowoczesnej o wiele mniej niż jeszcze tydzień wcześniej. Po prostu – pozycja negocjacyjna Lubnauer znacząco się obniżyła i dziś musi zadowolić się słabszą ofertą niż przed ostatnimi odejściami.
Stan ten trwać będzie prawdopodobnie także po jesieni – wówczas także Nowoczesna będzie wchłaniana systematycznie przez większą od niej PO. Wybory do europarlamentu są jakby stworzone dla takiej formacji, jak partia Lubnauer (niższa frekwencja, idą do nich raczej wyborcy z dużych miast, potrzeba jedynie 13 znanych nazwisk jako liderów list okręgowych, niskie są wymogi rejestracji), ale Nowoczesna jako ważny podmiot na polskiej scenie politycznej chyba do nich nie dotrwa. Z punktu widzenia interesów Lubnauer lepiej byłoby negocjować zjednoczenie ze Schetyną już po tej elekcji, ale na to szef PO prawdopodobnie się nie zgodzi i zażąda wspólnego startu.
W ten sposób sojusz PO z Nowoczesną stanie się faktem; sojusz na warunkach podyktowanych przez Schetynę. Może on być mniej czy bardziej upokarzający dla Lubnauer i jej ludzi, ale już wiadomo, kto jest liderem opozycji i kto sporządzi umowę o współpracy, a kto ją jedynie będzie musiał podpisać.
W ten sposób ukształtuje się jeden z bloków opozycyjnych – centrowo-liberalny. Nie jest to idealne miejsce dla liderek Nowoczesnej, ale nie mogą one za bardzo grymasić, bo ich partia zaczyna mieć problemy z przekraczaniem w sondażach progu pięciu procent, a w takiej sytuacji zaczyna się masowy odpływ członków, brak ich aktywności, kruszenie się klubu parlamentarnego, kłopoty z wpłacaniem składek członkowskich itp. Wiem, bo sam byłem wiceprezesem dwóch partii, które były w tej sytuacji i dokładnie pamiętam, jak trudno wówczas utrzymać sterowność całej formacji. Dlatego Lubnauer i Gasiuk-Pihowicz będą musiały zgodzić się na rolę junior partnera dla PO i w ten sposób uratować siebie i swoich ludzi.