– Porównywaliśmy place w różnych miastach i ustaliliśmy, że plac Defilad przy PKiN jest największy w Europie – mówił na spotkaniu w Warszawie Günther Vogt, wybitny szwajcarski architekt krajobrazu, współpracujący z Christianem Kerezem, który zaprojektował przyszłe Muzeum Sztuki. – Myślę, że o rozmiarach placu Defilad przesądziły względy polityczne. Oglądałem go z dołu i z góry. Z obu tych perspektyw czułem się mały. Być może o to chodziło.
Vogt i Kerez mają świadomość, że nie tworzą w próżni. Chcieliby nadać placowi Defilad bardziej ludzką skalę i przyjazny charakter. Wspierają ich władze stolicy, planujące przeprowadzenie międzynarodowego konkursu architektonicznego na projekt otoczenia Muzeum Sztuki Nowoczesnej, w którym Vogt byłby członkiem jury.
– Niczego z góry nie zamierzamy narzucać – zastrzega Vogt. Zależy nam na zainicjowaniu publicznej dyskusji jeszcze przed konkursem, aby określić oczekiwania przyszłych użytkowników.
Jego zdaniem kluczową sprawą jest odpowiedź na pytanie, czy chcemy w otoczeniu muzeum mieć plac czy park? Jeżeli plac, trzeba rozważyć, co na nim postawić: pomnik, współczesną rzeźbę, a może poprzestać na dekoracyjnej mozaice (której np. geometryczny wzór pełniłby zarazem rolę drenażu, odprowadzającego wodę). Sam Vogt najchętniej widziałby na placu Defilad fontannę.
Trzeba też określić, czy to ma być miejsce relaksu i towarzyskich spotkań, czy również wielkich koncertów. – Jeżeli wybierzemy park, to musimy zdecydować, czy drzewa mają wyrosnąć na całym placu Defilad, czy wystarczy istniejący park Świętokrzyski z dodatkiem niewielkich pasm zieleni w obramowaniu dziedzińca Muzeum Sztuki Nowoczesnej.