Historia sporu o Katyń

I historycy, i politycy twierdzą, że o tej zbrodni wiadomo praktycznie wszystko. Brakuje tylko jej „prawnej oceny przez stronę rosyjską”.

Publikacja: 06.04.2010 21:34

13 kwietnia 1943 r. o odkryciu mogił w Lesie Katyńskim poinformowały hitlerowskie Niemcy, które w tym czasie okupowały te terytoria. To zbrodnia ZSRR twierdzono, opierając się na wynikach przeprowadzonej wówczas ekshumacji, a całą sprawę wykorzystano w propagandowej wojnie przeciwko Moskwie. Ta odbiła piłeczkę, twierdząc, iż była to zbrodnia niemiecka, dokonana po zajęciu w 1941 r. zachodnich terenów ZSRR.

W 1943 roku sowiecka komisja Nikołaja Burdenki przeprowadziła na miejscu zbrodni badania i wersję tę „udowodniła". ZSRR próbował wnieść sprawę katyńską do procesu norymberskiego z kwalifikacją „ludobójstwo", jednak w wyroku została ona pominięta ze względu na brak dowodów obciążających nazistów.

Aż do 1990 roku ZSRR trzymał się uparcie swojej wersji, a kłamstwo katyńskie, w ślad za Rosjanami, poparły polskie władze komunistyczne, które wkrótce oficjalnie wydały „szlaban na szerzenie jakiejkolwiek wersji przeczącej oficjalnej propagandzie. Prawda o Katyniu zeszła do podziemia i samizdatu. Taka sytuacja obowiązywała aż do końca pierestrojki w ZSRR.

[srodtytul]Gest Gorbaczowa i sprawa nr 159[/srodtytul]

W 1987 roku powstała polsko-sowiecka komisja ds. wyjaśniania białych plam w historii wzajemnych stosunków, na forum której Polska domagała się ujawnienia dokumentów w sprawie Katynia. Minęło jednak jeszcze kilka lat, zanim w 1990 roku Michaił Gorbaczow przekazał prezydentowi Polski Wojciechowi Jaruzelskiemu imienne listy jeńców oraz inne dokumenty, które świadczyły o odpowiedzialności NKWD.

– Trwało to tak długo, bo większość sowieckich członków komisji sprawy albo nie znała, albo była przekonana, że wszystko wyjaśnił Burdenko. Z kolei Gorbaczow już dokumenty znał, ale się wahał – mówiła „Rz" historyk Inessa Jażborowska, która wraz z Walentiną Parsadanową była w tej komisji orędowniczką przekazania Warszawie dokumentów. – Tłumaczyłyśmy, że ujawnienie sprawy nie tylko nie zaszkodzi, ale przeciwnie – pomoże wzajemnym relacjom, bo dla Polaków to, co się stało, nie jest żadną tajemnicą. W końcu „na szczytach zapadła decyzja o przekazaniu dokumentów".

We wrześniu 1990 roku rozpoczęło się śledztwo Głównej Prokuratury Wojskowej nr 159. Na czele grupy śledczej stanął pułkownik Aleksandr Tretiecki. Latem 1991 roku przeprowadzono częściowe ekshumacje pod Charkowem i w Miednoje z udziałem polskich prokuratorów i ekspertów. W czasach śledztwa Tretieckiego, a potem jego następcy Anatolija Jabłokowa wiele wskazywało na to, że sprawa zostanie doprowadzona do końca.

W 1992 r. Prezydent Borys Jelcyn zlecił przekazanie Polakom dokumentów dowodzących udziału w zbrodni władz ZSRR. Najważniejszy, tzw. notatka Berii (komisarza spraw wewnętrznych) z 5 marca 1940 roku, zawierał rekomendację rozstrzelania polskich jeńców i więźniów jako „zagorzałych i nieuleczalnych wrogów władzy radzieckiej".

Pod zgodą widnieją własnoręczne podpisy Stalina, Woroszyłowa, Mołotowa, Mikojana oraz dopiski w imieniu nieobecnych podczas posiedzenia: „Kalinin – za", „Kaganowicz – za", dokonane, jak podejrzewają historycy, ręką stalinowskiego sekretarza na podstawie telefonicznych konsultacji z wyżej wymienionymi. Jelcyn za Katyń przeprosił i podkreślił, że demokratyczna Rosja nie ponosi odpowiedzialności za czyny sowieckiego reżimu totalitarnego. Na początku lat 90. Polsce przekazano ogromną ilość archiwalnych materiałów dotyczących Katynia.

[srodtytul]Utajnienie śledztwa[/srodtytul]

W 1994 roku prowadzący wówczas śledztwo prokurator Anatolij Jabłokow został zmuszony do zamknięcia sprawy. Jednak wbrew poleceniom nie zakwalifikował jej jako „przekroczenie pełnomocnictw w oparciu o kodeks karny z 1926 roku".

Z braku odpowiedniej kwalifikacji w rosyjskim prawie wybrał inną drogę: „Proponowałem zastosowanie kwalifikacji analogicznej z artykułem 6. Statutu Międynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze: zbrodnia wojenna, zbrodnia przeciw pokojowi, ludzkości i ludobójstwo. Tym bardziej że właśnie taką kwalifikację proponował oskarżający Niemców o Katyń w Norymberdze sowiecki prokurator Roman Rudenko. Wkrótce Jabłokow został zwolniony.

Jego postanowienie odwołano, a przez kolejne dziesięć lat, jak on sam oceniał na łamach „Nowej Gaziety, „śledztwo jakby kontynuowano". Dopiero w 2004 r. umorzono je, utajniając zarówno samo postanowienie o umorzeniu, jak i 116 ze 183 tomów akt śledztwa.

– Zgodnie z ustawą o tajemnicy państwowej nie można utajniać faktów o naruszeniu praw i wolności człowieka, a także faktów łamania prawa przez władzę – oceniają przedstawiciele badającego zbrodnie stalinizmu Memoriału. Ponadto organizacja uważa, że niedopuszczalne jest zarówno wyłączenie z grupy winnych Stalina i jego towarzyszy z Politbiura, jak i sama kwalifikacja zbrodni, która jest „nieadekwatna".

Nazwisk winnych nie ujawniono, ponieważ postanowienie jest objęte tajemnicą. Wiadomo tylko, że są to „pojedyncze osoby z kierownictwa NKWD", których czyny zostały zakwalifikowane jako „przekroczenie uprawnień mające ciężkie skutki w szczególnie obciążających okolicznościach”.

Prokuratura uznała tym samym zbrodnię za przestępstwo pospolite, które uległo przedawnieniu w dziesięć lat po popełnieniu, czyli w 1950 roku. Ponadto Rosjanie nie uwzględnili niemieckich ekshumacji i uznają za zamordowane tylko 1803 osoby, zaledwie zaś 22 za zidentyfikowane.

Memoriał niejednokrotnie domagał się odtajnienia postanowienia oraz wznowienia śledztwa, wystąpił też w tej sprawie – jak dotąd bezskutecznie – na drogę sądową. Zarówno stowarzyszenie Memoriał, jak i rosyjscy adwokaci rodzin katyńskich Anna Stawicka i Roman Karpiński, walczą w rosyjskich sądach o rehabilitację polskich ofiar. Sędziowie uparcie odmawiają uznania ich za ofiary represji politycznych. Po wyczerpaniu drogi sądowej w Rosji Stawicka i Karpiński skierowali sprawę do Trybunału w Strasburgu.

[srodtytul]Powrót „geobbelsowskiego spisku"[/srodtytul]

– Nie ma dowodów, że Katyń to dzieło rąk enkawudzistów. Autentyczność notatki Berii i innych dokumentów jest podważana, a za odpowiedzialnością Niemiec przemawiają m.in. takie fakty, jak korzystanie z niemieckiej broni – twierdzą obrońcy Stalina, głównie komuniści i sympatyzujący z nimi publicyści, którzy w ciągu ostatnich lat nierzadko byli dopuszczani na łamy wpływowych rosyjskich mediów.

Drugi sztandarowy argument to „rozpatrywanie Katynia w kontekście, a mianowicie jako możliwą zemstę za to, co stało się z bolszewikami, którzy trafili do polskiej niewoli w czasie wojny w 1920 roku. Tutaj, w zależności od fantazji obrońców wersji o odwecie Stalina, wstawiano najróżniejsze warianty, od „celowej eksterminacji 20, 60, 80, a nawet 100 tysięcy bolszewickich jeńców" po „zamorzenie ich głodem w polskich obozach koncentracyjnych".

Pod tymi hipotezami podpisywali się nie tylko staliniści, ale także niektórzy rosyjscy historycy i politycy. Wystarczy zwrócić uwagę, że argument ten się pojawił, choć nie został jednoznacznie potwierdzony ani wykluczony w głośnej piątkowej dyskusji po pierwszej w Rosji projekcji filmu. A kropkę nad "i" w tej sprawie dawno postawiono.

Jeszcze w 2004 roku w obszernej publikacji historycy z Rosji i Polski wyjaśnili losy czerwonoarmistów. W "polskich obozach” zmarło według polskich historyków 16 – 17 tys. bolszewików, według Rosjan 18 – 20 tys. Jednak „dokumenty źródłowe pokazują, iż przyczyną śmierci były choroby lub epidemie (tyfus, cholera, dyzenteria, grypa), które w zniszczonym wojnami kraju zbierały obfite żniwo nie tylko w obozach jenieckich, lecz także wśród walczących żołnierzy i ludności cywilnej – podaje Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych, która wraz z Federalną Agencja ds. Archiwów Rosji wydała książkę. W rosyjskich publikacjach i dyskusjach na temat Katynia sprawa ta jest z reguły pomijana.

Antykatyń nie jest wynalazkiem ostatnich lat. Zapewne tak czy inaczej pojawiłby się jako oddolna inicjatywa, jednak prawda jest taka, że praktycznie równolegle z przekazaniem Polsce pierwszych dokumentów polecenie poszukiwania obciążającej Polaków przeciwwagi wydał Michaił Gorbaczow. Tak powstał mit o eksterminacji bolszewików.

[srodtytul]Odwilż?[/srodtytul]

W przededniu spotkania premierów Tuska i Putina antykatyńscy publicyści jakby przycichli. Może sami poczuli, że na ich twórczość nie ma koniunktury, może poczuły to media, które wcześniej udostępniały im łamy. Atmosfera wokół tematu Katynia wyraźnie się poprawiła. Sam Władimir Putin postanowił, jako pierwszy rosyjski lider, odwiedzić groby ofiar.

Film Wajdy pokazano w telewizji państwowej, co jeden z polskich komentatorów nazwał „cudem", a sam reżyser przyznał, że „nie myślał, iż tego dożyje". Historycy i wpływowi działacze polityki i kina w tej samej telewizji zapewniali, że film pokazuje prawdę. O ile jednak wersję o niemieckiej zbrodni powtarzają dzisiaj już chyba tylko komuniści, to hipoteza o zemście za 1920 rok jest ciągle żywa.

Tak czy inaczej, po raz pierwszy od lat atmosfera wokół Katynia uległa zmianie. W poniedziałek w wywiadzie dla „Rossijskiej Gaziety" szef rosyjskich archiwów Andriej Artizow ujawnił, że natrafiono na nowe dokumenty dotyczące mordu NKWD na polskich oficerach w 1940 roku. Polska ma nadzieję, że Putin przekaże Tuskowi w Katyniu brakującą listę białoruską z nazwiskami 3870 Polaków z terenów dawnych Kresów, przez Rosjan określanych jako zachodnia Białoruś. Według informacji "GW" jej poszukiwanie polecił archiwistom FSB rosyjski premier.

Obraz komplikuje ujawniony przez „Rz" dokument, który w odpowiedzi na skargę krewnych ofiar, bezskutecznie walczących w rosyjskich sądach o ich rehabilitację, wysłał do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu rosyjski rząd. Odmawia w nim odtajnienia decyzji o umorzeniu śledztwa katyńskiego i – powtarzając wykrętną argumentację stosowaną dotąd przez sądy – przekonuje, że nie ma podstaw do rehabilitacji polskich ofiar.

[i]–Justyna Prus z Moskwy[/i]

13 kwietnia 1943 r. o odkryciu mogił w Lesie Katyńskim poinformowały hitlerowskie Niemcy, które w tym czasie okupowały te terytoria. To zbrodnia ZSRR twierdzono, opierając się na wynikach przeprowadzonej wówczas ekshumacji, a całą sprawę wykorzystano w propagandowej wojnie przeciwko Moskwie. Ta odbiła piłeczkę, twierdząc, iż była to zbrodnia niemiecka, dokonana po zajęciu w 1941 r. zachodnich terenów ZSRR.

W 1943 roku sowiecka komisja Nikołaja Burdenki przeprowadziła na miejscu zbrodni badania i wersję tę „udowodniła". ZSRR próbował wnieść sprawę katyńską do procesu norymberskiego z kwalifikacją „ludobójstwo", jednak w wyroku została ona pominięta ze względu na brak dowodów obciążających nazistów.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne