Jedyna opera Jacques’a Offenbacha przynosi podobno pecha dyrektorom teatrów, którzy decydują się ją wystawić. Odważnych jednak w świecie nie brakuje, bo od lat cieszy się ona ogromną popularnością u widzów. Tylko szefowie polskich oper wolą nie ryzykować. W warszawskim Teatrze Wielkim „Opowieści Hoffmanna” po raz ostatni można było obejrzeć ponad ćwierć wieku temu.
Offenbach to mistrz paryskiej operetki – pełnej pikantnych żartów, frywolnych kupletów czy szalonego kankana. Przez całe życie marzył jednak o tym, by skomponować poważne dzieło. Gdy się do tego zabrał, pracę przerwała śmierć. „Opowieści Hoffmanna” jednak wystawiono i odniosły ogromny sukces już na prapremierze w Paryżu w 1881 roku. Libretto opery, oparte na opowiadaniach niemieckiego romantyka E.T.A. Hoffmanna, opowiada o trzech dawnych nieszczęśliwych miłościach poety.
W finale pozostaje on samotny, gdyż opuściła go czwarta kobieta, z którą miał nadzieję związać swój los. Mroczna opowieść przepełniona jest znakomitą muzyką, a barkarola z tzw. aktu weneckiego stała się ogromnym przebojem.
„Opowieści Hoffmanna” to ogromne wyzwanie dla reżysera, ale można się spodziewać, że podoła mu inscenizator tak doświadczony jak Harry Kupfer, który zrealizował już ok. 200 premier. W Warszawie Kupfer pozostaje wierny ideom Offenbacha, który chciał, by w cztery ukochane Hoffmanna wcieliła się jedna śpiewaczka, dla jednego wykonawcy przewidział też partie czterech czarnych charakterów stających na drodze poety. Nie każdy teatr dysponuje solistami mogącymi podjąć się tak trudnego zadania, ale tylko wówczas „Opowieści Hoffmanna” zyskują metafizyczny sens. Główne partie powierzono artystom zagranicznym. Hoffmanna zaśpiewają na zmianę Richard Troxell i Emmanuel di Villarosa, ukochanymi poety będą Georgia Jarman i Luz de Alba.
Po raz pierwszy „Opowieści Hoffmanna” zrealizowałem bardzo dawno temu w Chemnitz, potem były inscenizacje w Dreźnie i Berlinie. Do tej opery wracam teraz po ponad 10 latach. Nie mam jednak zwyczaju powtarzania swych inscenizacji. Decyduję się na ponowną realizację tytułu tylko, gdy mam nowy pomysł. Muszę wszakże się przyznać, że propozycję zrealizowania premiery w Warszawie otrzymałem tak nagle, że miałem zbyt mało czasu, by opracować nową koncepcję. Wprowadziłem za to wiele zmian w wizerunku tytułowego bohatera, inaczej też poprowadziłem sceny zbiorowe.