Jogurtowi szejkowie od Waldemara Pawlaka

Znany producent jogurtów – firma Bakoma – w 1994 roku próbował przejąć kontrolę nad dostawami rosyjskiej ropy do Polski. Dlaczego się nie udało, choć spółka miała nad sobą PSL-owski polityczny parasol?

Aktualizacja: 05.09.2008 13:32 Publikacja: 05.09.2008 02:24

Jogurtowi szejkowie od Waldemara Pawlaka

Foto: Rzeczpospolita

W 1994 r. władzę w Polsce sprawowała koalicja SLD – PSL, premierem był szef ludowców Waldemar Pawlak. Prezes Bakomy i wpływowy polityk PSL Zbigniew Komorowski zasiadał w Senacie.

Koncesje na handel ropą naftową wydawało Ministerstwo Współpracy Gospodarczej z Zagranicą, na którego czele stał inny ludowiec Lesław Podkański. A prezesem największej w kraju spółki paliwowej – Petrochemia Płock – był Konrad Jaskóła, dobry znajomy Pawlaka.

Pieniądze na szykowany biznes miał zorganizować Bakomie Edward Mazur, dziś podejrzany o podżeganie do zabójstwa komendanta głównego policji gen. Marka Papały. Ten polonijny biznesmen był partnerem Komorowskiego także w innych interesach.

Do mającej przynieść milionowe zyski transakcji ostatecznie nie doszło. Dlaczego?

W 1989 r. Mazur i Komorowski założyli spółkę Bakoma. Początkowo zajmowała się m.in. uprawą oraz przerobem cebuli. Potem rozpoczęła produkcję jogurtów.

W 1992 r. nastąpiła rewolucja na rynku dostaw do Polski ropy naftowej. Ministerstwo Współpracy Gospodarczej z Zagranicą przełamało monopol Ciechu, dając innym firmom możliwość organizowania dostaw ropy do Petrochemii Płock (dziś PKN Orlen) i Rafinerii Gdańskiej (dziś grupa Lotos).

– Gdy z rynku wycofał się Ciech, pojawiła się luka. Dlatego wiele przedsiębiorstw zaczęło zajmować się tzw. dostawami spotowymi, które obejmowały kilkaset tysięcy ton – mówi poseł PiS Zbigniew Wassermann, członek sejmowej komisji śledczej ds. Orlenu.

Petrochemia przerabiała wówczas około 800 tys. ton ropy miesięcznie. W sumie więc roczne zapotrzebowanie na surowiec dla płockiej rafinerii wynosiło blisko 10 mln ton.

– Taka sytuacja nie trwała jednak długo. Monopol Ciechu zastąpił monopol firmy J&S i długoterminowe umowy na dostawy ropy – opowiada Wassermann, który podczas prac komisji śledczej zajmował się m.in. monopolistyczną pozycją zarejestrowanej w 1992 r. na Cyprze spółki J&S.

Wśród firm, które chciały wykorzystać słabnącą pozycję Ciechu, znalazła się Bakoma. Resort Podkańskiego 3 marca 1994 r. wydał jej koncesję na import surowca.

W Bakomie sprawę interesu związanego z ropą miał osobiście pilotować Komorowski, choć formalnie za przygotowanie transakcji odpowiadał Zbigniew Lalik, dyrektor działu handlowego. Pomagał mu inny pracownik Bakomy Stanisław Sątowicz, emerytowany oficer BOR, ochroniarz I sekretarzy KC PZPR Władysława Gomułki i Edwarda Gierka.

On z kolei do interesu wciągnął Gerarda Ossowskiego, byłego działacza PZPR ze Skierniewic, dziś eksperta w centrali PKO BP. Sątowicz i Ossowski ściągnęli do współpracy z Bakomą Andrzeja Niklewicza zajmującego się importem towarów ze Wschodu, szefa spółki Gambex. To właśnie on miał załatwić dostęp do rosyjskiej ropy.

– Znałem Niklewicza i Sątowicza. Czasem użyczałem samochodu lub sam woziłem niektóre osoby na spotkania w tej sprawie. Niewiele jednak wiem – twierdzi dziś Ossowski.

Dzięki kontaktom w Rosji Niklewiczowi udało się znaleźć kontrahenta, który mógł dostarczyć ropę. Bezpośrednio za transakcję ze strony rosyjskiej odpowiadała moskiewska spółka Sojuz Invest, która działała na rynku paliw. Kierowała nią Swietłana Vaśko. Pośrednikiem w transakcji był też Andrzej Naziębło, prezes firmy Com Trade.

Z dokumentów, do których dotarła „Rz”, wynika, że pośrednikiem w transakcji obok firm Gambex i Com Trade była także tajemnicza spółka Malbel Americen Incorporation, na czele której stał człowiek występujący w dokumentach jako M. Lipman. Nasi informatorzy wskazują, że przedsiębiorstwo to mógł polecić osobiście Mazur.

Zresztą o samej firmie Malbel wiadomo niewiele. Siedzibę miała w Stanach Zjednoczonych, przedstawicielstwo na Węgrzech, a konto bankowe w Austrii. „Nikt z zarządu Bakomy nie znał i nie zna p. Lipmana i p. Naziębło, jedyną osobą znaną jest p. Niklewicz, który mieszka w Skierniewicach. Wszystkie te propozycje i te osoby proponował p. Stanisław Sątowicz” – czytamy w odpowiedziach przesłanych do „Rz” przez Komorowskiego. Daje też do zrozumienia, że nie pilotował szykowanej transakcji, więc nie zna jej szczegółów.

– Przestaję wierzyć, że Komorowski to człowiek poważny – komentuje Sątowicz. – Zajmowałem się jogurtami. Nie brałem udziału w żadnych rozmowach.

Z informacji „Rz” wynika, że szef Bakomy powinien się doskonale orientować w transakcji. Wskazuje na to m.in. pismo Lipmana z 6 czerwca 1994 r. skierowane właśnie do Komorowskiego. Czytamy w nim: „Zgodnie z naszymi negocjacjami, które prowadziliśmy z panią Vasko [oryginalna pisownia – red.], firma Malbel Americen Incorporation może dostarczyć rurociągiem ropę Ural Mix [rodzaj ropy naftowej – red.] w wielkości 5 mln ton rocznie. Możemy również rozważyć waszą prośbę o inne produkty ropopochodne. Ropa i produkty ropopochodne mogą być dostarczane tylko zgodnie z załączoną procedurą”.

Następnego dnia po przesłaniu pisma, 7 czerwca 1994 r., Bakoma podpisała wstępną umowę ze spółką Sojusz Invest na dostarczenie do Petrochemii Płock 200 tys. ton ropy. Wówczas cena takiej ilości surowca wynosiła 20 – 25 mln dolarów. Na dokumencie, do którego dotarła „Rz”, widnieje pieczątka prezesa Bakomy Zbigniewa Komorowskiego, podpis jest jednak nieczytelny. Były senator PSL twierdzi, że to nie on podpisywał list intencyjny, lecz Zbigniew Lalik.

Nasz informator związany w połowie lat 90. z Petrochemią twierdzi, że przedstawiciele Bakomy mieli już wszystko uzgodnione z szefami płockiej rafinerii. – Umowa na 200 tys. ton miała być kontraktem próbnym. Docelowo chciano podpisać długoterminową umowę na dostawę przynajmniej 5 mln ton surowca rocznie. Pojawił się także pomysł, aby to było 8 mln ton – wyjaśnia nasz rozmówca.

Transakcja miała podobno także poparcie polityczne. Krótko przed podpisaniem kontraktu miało bowiem dojść do spotkania, na którym omawiano sprawy związane z interesem paliwowym i w którym uczestniczyli wpływowi politycy PSL. – Oprócz Komorowskiego byli tam Adam Struzik [teraz marszałek województwa mazowieckiego – red.], Lesław Podkański, Swietłana Vaśko wraz z jakimś Rosjaninem oraz Niklewicz – twierdzi nasz informator.Zarówno marszałek Struzik, jak i wicepremier Waldemar Pawlak zaprzeczają, aby cokolwiek wiedzieli o transakcji.

– Znam bardzo dobrze Komorowskiego i wielokrotnie rozmawiałem z nim na różne tematy – mówi z kolei „Rz” Podkański. – Zapewne poruszaliśmy też sprawę koncesji dla Bakomy, ale nie przypominam sobie, abyśmy dyskutowali na temat obrotu paliwami i ropą naftową przez jego spółkę. Były minister podkreśla również, że Bakoma otrzymała koncesję, ponieważ spełniała wszystkie warunki. – Zgodnie z zasadami wydawaniem koncesji zajmował się odpowiedni departament w moim ministerstwie – twierdzi polityk PSL.

Ostatecznie do wartej miliony transakcji jednak nie doszło. W dniu, kiedy przedstawiciele Bakomy, pośrednicy oraz Rosjanie przyjechali do Płocka, by podpisać kontrakt z Petrochemią, okazało się, że prezes rafinerii Konrad Jaskóła jest nieobecny. Z delegacją spotkał się jeden z dyrektorów spółki.

Praxmajer, szef działu zakupów ropy. Miał zakomunikować, że Petrochemia może podpisać kontrakt na dostawę tylko 50 tys. ton ropy, a nie jak ustalano wcześniej 200 tys. ton.

Dlaczego płocki koncern zmienił wcześniejsze ustalenia? – Nie pamiętam sprawy – powiedział „Rz” Jaskóła, dziś prezes spółki Polimex Mostostal.Nieoficjalnie nasi rozmówcy twierdzą, że Bakoma musiała wycofać się z interesu ze względu na groźby. – Pojawiły się wówczas informacje, że kilku osobom grożono śmiercią, jeśli dojdzie do podpisania kontraktu – twierdzi nasz informator uczestniczący w transakcji.

O niedoszłą umowę zapytaliśmy także Andrzeja Niklewicza, który miał zapewnić dostęp do rosyjskiej ropy. Nie chciał jednak rozmawiać o współpracy z Bakomą. – Proszę mnie zostawić w spokoju – powiedział i odłożył słuchawkę telefonu.

Dlaczego Komorowski wycofał się z transakcji? Tłumaczy „Rz”, że „rozwiązania przedstawione przez Lalika i Sątowicza oraz pośredników uznał za niewiarygodne, zakazując jednocześnie współpracy z firmami pośredniczącymi”. I otwarcie przyznaje: „Zarząd Bakomy przerwał wszelkie prace nad wykorzystaniem licencji na import ropy i dotychczas ich nie podjął, zdając sobie sprawę z tego, że obszar ten był, jest i będzie pod specjalnym nadzorem i nie ma tam miejsca dla takich przedsiębiorstw jak Bakoma”.

W 1994 r. władzę w Polsce sprawowała koalicja SLD – PSL, premierem był szef ludowców Waldemar Pawlak. Prezes Bakomy i wpływowy polityk PSL Zbigniew Komorowski zasiadał w Senacie.

Koncesje na handel ropą naftową wydawało Ministerstwo Współpracy Gospodarczej z Zagranicą, na którego czele stał inny ludowiec Lesław Podkański. A prezesem największej w kraju spółki paliwowej – Petrochemia Płock – był Konrad Jaskóła, dobry znajomy Pawlaka.

Pozostało 95% artykułu
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej