Na gorąco każdemu z nas nasuwało się: Najlepiej byłoby się stąd szybko zwinąć. Ale później wzięliśmy pod uwagę wszystko, co się stało w ostatnich dniach - słaby konkurs, ale też udane kwalifikacje w Sylwestra i treningi dzień po zawodach w Oberstdorfie - i zdecydowaliśmy, że zostajemy. Najpierw rozmawiałem z Adamem sam na sam.
Potem zebraliśmy się wszyscy. Dzwoniłem do profesora Żołądzia, analizowaliśmy wszystkie za i przeciw. Przeważyło to, co się stało w Sylwestra. Gdyby kwalifikacje też były fatalne, pewnie powiedzielibyśmy sobie: Stop. Jedziemy trenować. Ale te dwa dni przed konkursem poprawiły nam humory, liczyliśmy że konkurs w Ga-Pa będzie przełomowy, wreszcie normalny. I dostaliśmy taki cios, że w pierwszej chwili trudno mi się było po nim pozbierać. Ale teraz wierzę, że w Innsbrucku będzie miło. Dwa razy. W kwalifikacjach i w konkursie.
[b]Sam był pan skoczkiem. Na miejscu Adama wolałby się pan teraz wycofać z turnieju, czy zostać? [/b]
Nigdy nie byłem na miejscu Adama. Myślę, że postawiłbym na dalsze skakanie. Ze względu na te udane dwa dni.
[b]Małysz mówi, że potrzeba mu kilku spokojnych treningów. Pozostanie w turnieju oznacza, że nie będzie takiej możliwości. [/b]
Zgadzam się, że kilka dni treningów dobrze by mu zrobiło. Dlatego potraktujemy pozostałe starty w turnieju treningowo. Wiadomo, że szans na sukces już nie ma.
[b]A jeśli również w Innsbrucku będzie bardzo źle? [/b]
Wtedy jest możliwość, że się wycofamy. Ale nie deklaruję, że jak będzie źle, to wracamy. Po prostu zrobimy jeszcze jedną naradę. Przyjechaliśmy tu rozegrać Turniej Czterech Skoczni, a nie dwóch czy trzech. Opuszczanie konkursów do niczego nie prowadzi. Nie po to zawodnicy przygotowywali się tak długo, żeby ich poddawać bez walki. Możemy natomiast w przypadku niepowodzenia zrezygnować z następnych konkursów, w Kulm, i trenować do zawodów PŚ w Zakopanem. Już dziś mogę powiedzieć, że Adam najprawdopodobniej nie pojedzie do Kulm.
[b]A nie dręczy pana czasami myśl, że to może być koniec sukcesów Adama, i pan to będzie firmował? [/b]
To nie jest koniec. Adam ma cel związany z przyszłym sezonem: igrzyska w Vancouver. Będzie do niego dążył za wszelką cenę. Jest zdeterminowany. Olimpijskie złoto to jedyne, czego mu brakuje.
[b]Cel jest tak wielki, że szefowie związku przymkną oko i pozostanie pan na stanowisku nawet, jeśli ten sezon będzie nieudany? [/b]
Tego nie wiem. Prezes nie powiedział mi ani razu: Łukasz, nie przejmuj się, w tym sezonie może nie wyjść. Próbujemy wszystkiego, by skoczkowie poszli w górę. Nasz cel na mistrzostwa świata w Libercu się nie zmienia: walka o medal indywidualnie, drużyna w szóstce, trzech zawodników w trzydziestce.
[b]Małysz wymienia kilka przyczyn niepowodzeń: kłopoty z techniką, brak swobody, gdy skacze o punkty. Tylko moc podobno ciągle jest, ale co po niej, gdy jej nie widać na skoczni? [/b]
Moc widać tylko wtedy, gdy odbicie jest prawidłowe. Błąd plus duża moc to niestety jeszcze większe problemy. Gdy skoczek próbuje coś zrobić na siłę, to najczęściej wszystko się sypie. Skoki to finezyjna dyscyplina. U każdego zawodnika który skacze daleko, widać lekkość. On nie musi się spinać, nie widać, że walczy o odległość. Skacze od niechcenia. Staramy się przypomnieć to uczucie Adamowi. Może nawet w Ga-Pa skoczył zbyt luźno, zabrakło pokazania pazura na progu. Przejechał próg, nie było odbicia. W Innsbrucku zrobimy wszystko, by do tego nie dopuścić.
[b]To rywalizacja tak go paraliżuje? [/b]
Przede wszystkim myśl: jak to wykonam? Chce kontrolować wszystkie elementy skoku, a tak się nie da.
[b]Mówi, że chciałby, by jego skoki wychodziły z pamięci.[/b]
Każdy by chciał. To się nazywa forma. Dobra technika skoku jest zapisana nie tylko w głowie, ale w całym ciele. Gdy już przyjdzie dobry impuls, to najczęściej zawodnik w formie nie kończy na jednym zwycięstwie.
[b]Powtórzy się jeszcze taka wiosna jak dwa lata temu, gdy Małysz stał w Planicy z Kryształową Kulą? [/b]
Jesteśmy przygotowani na myśl, że o seryjne zwycięstwa będzie trudno. Adam ma inny plan startów niż młodsi koledzy z kadry, będzie bardziej oszczędzany. Poza tym konkurencja jest dziś bardzo duża. To nie rok 2006 czy 2007, gdy o zwycięstwa zwykle walczyło dwóch zawodników. Nawet Simon Ammann ciągle jest do pokonania. Skoki są ciekawsze i coraz bardziej wymagające. Ale jak powtarza Adam: im bardziej się zmęczysz w drodze po zwycięstwo, tym lepiej smakuje.
[i]Rozmawiał w Garmisch-Partenkirchen Paweł Wilkowicz[/i]